Kobieta też człowiek – powiedział mi mężczyzna, wręczając książkę „Kwanty dla każdego. Jak zrozumieć to, czego nikt nie rozumie”. Prezent dostałam zaocznie na Dzień Kobiet, z życzeniami, żebym kiedyś znalazła czas i ją przeczytała. Życzenia dużo bardziej mnie zachwyciły niż sama tematyka książki. Czas na czytanie zawsze jest potrzebny.
Co prawda o kwantach zdecydowanie bardziej wolę pisać, że absolutnie nie pojmuję teorii, która „opisuje probabilistyczną naturę cząstek, gdzie ich właściwości, takie jak położenie, pęd i energia, są reprezentowane przez funkcje falowe, które określają prawdopodobieństwo różnych wyników pomiaru”, niż próbować zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Książkę położyłam na dno sterty „do przeczytania w najbliższej przyszłości” (czyli tak na oko w ciągu dwóch lat, o ile nie przybędą kolejne ciekawe pozycje o smokach) i zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam się obrazić za początkowe stwierdzenie.
Jeszcze nikogo nie spotkałam, kto powiedziałby: „Mężczyzna też człowiek” – i może to jednak oni powinni się obrażać, że zabiera im się człowieczeństwo?
Z drugiej strony, skoro wciąż słyszymy stwierdzenia w stylu „jak na kobietę, to świetnie prowadzisz samochód" albo „niesamowite, że interesujesz się nauką”, to może rzeczywiście niektórym trzeba przypominać, że kobieta też człowiek. Być może w domyśle chodzi o człowieka zdolnego do rzeczy wielkich – no bo gotowanie obiadu dla pięcioosobowej rodziny, pracowanie na pełen etat i pamiętanie o urodzinach teściowej to przecież żadna wielkość. Ale jak kobieta zacznie programować, naprawiać samochody albo (o zgrozo!) grać w gry komputerowe inne niż The Sims – to już szok i niedowierzanie.
A skoro już o tym mowa – dlaczego wciąż funkcjonuje podział na męskie i kobiece zainteresowania? Gdybym postanowiła przeczytać tę książkę o kwantach i rzeczywiście pojąć, czym są te funkcje falowe, to czy na moim czole pojawiłaby się złota gwiazdka z napisem „Honorowy Mężczyzna”? A jeśli zamiast tego wybiorę powieść o smokach, to czy oznacza to, że mój mózg przejdzie w tryb „nadaje się tylko do plotkowania i zakupów”?
Ale wróćmy do samego stwierdzenia „Kobieta też człowiek”. Pomyślałam, że może jednak to nie był atak na moją godność, tylko próba delikatnego podkreślenia, że jestem wyjątkowym człowiekiem. Może to była jakaś nietypowa forma komplementu, coś w rodzaju: „to już szok i niedowierzanie”.
No dobrze, ale co z tym Dniem Kobiet? Czego tak naprawdę powinnyśmy sobie życzyć? Może zamiast bukietu tulipanów dostanę kiedyś wiadomość: „Kobieta też człowiek – i dlatego ma dziś wolne, odpoczywa, a cały świat zajmuje się sobą sam”. To by dopiero była rewolucja.
A tymczasem… może jednak przeczytam tę książkę o kwantach. Może dzięki temu odkryję, czy istnieje równoległa rzeczywistość, w której ktoś mówi „Mężczyzna też człowiek” i nikt nie widzi w tym nic dziwnego. I nikomu nie przychodzi do głowy twierdzenie, że jak kobiety chcą równouprawnienia, to niech same wnoszą fortepian na dziesiąte piętro albo fedrują w kopalni węgiel.
Tak czy inaczej, wszystkim tym, którzy czują się „człowiekami”, życzę wspaniałego świętowania Dnia Kobiet i Dnia Mężczyzn – i poczucia, że ludzie są wspaniałymi „urządzeniami”, zdolnymi do najpiękniejszych, największych i najwspanialszych rzeczy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz