Mam jeden nałóg, którego zwalczać nie pragnę i nie potrzebuję. Czytam nałogowo. Wszystko, co mi w oczy wpadnie. Najbardziej cieszą mnie oczywiście książki, szczególnie te ze smokami, ewentualnie pokazujące życie tych, którym udało się dokonać czegoś wielkiego. Ale innym słowem pisanym też nie gardzę. Nawet jak to są tylko szyldy reklamowe. W każdym razie obok liter składających się w słowa obojętnie nie przejdę. Czasem trafiają mi się swego rodzaju perełki. Podczas jednego z moich ostatnich pobytów w Warszawie trafiłam na przyczepione do słupa ogłoszenie. Zwykła kartka papieru z czarnymi literami. Jednak uwagę zwracała jego treść:
„UCZĘ milczenia
we wszystkich językach
metodą wpatrywania się
w gwieździste niebo,
w żuchwy sinantropusa,
w paznokcie noworodka,
w plankton,
w płatek śniegu”.
Przez dobrą chwilę wpatrywałam się w kartkę, uśmiechając się do kogoś, kto owe ogłoszenie napisał, gdy zauważyłam, że na dole powiewa ostatni mały fragment papieru, na którym zwyczajowo zapisuje się numer telefonu. Tym razem zamiast telefonu było imię i nazwisko oraz tytuł. Okazało się, że to część wiersza „Drobne ogłoszenia” Wisławy Szymborskiej. Pomyślałam z wdzięcznością o tym, kto postanowił zwrócić uwagę przechodniów w dość niecodzienny sposób na poezję. Nikt chyba, tak jak polska noblistka, nie potrafił trafnie ujmować w słowa naszych nieuświadomionych potrzeb. W pogoni za wieloma rzeczami, zdobywaniem nowych kwalifikacji, twardych i miękkich kompetencji, wypowiadaniem kolejnych komentarzy pod postami w mediach społecznościowych, zapomnieliśmy, jak to jest czasem po prostu pomilczeć. I to nie tylko przestać mówić, ale przede wszystkim pozwolić swoim myślom płynąć tak, jak chcą. Dać sobie spokój, chociaż na chwilę zastopować. I po prostu być ze sobą. Coraz rzadziej nam się to zdarza. Przydałyby się takie lekcje milczenia. Lekcje, na których zabronione byłyby komputery, smartfony, tablety, nawet kartki papieru. Lekcje, na których przydatne byłyby chmury na niebie, motyle fruwające nad łąką albo ściana z małymi plamkami. Nauka milczenia wcale nie jest łatwa, ale warto, bo wtedy przychodzą do głowy myśli, które dawno zapomnieliśmy, albo odkładaliśmy na inne czasy. Mój rekord to całe dziesięć minut wpatrywania się w żółtą prymulę, którą sprezentowali mi mieszkańcy Podlesia. Naprawdę jest piękna. Takie małe słoneczko w środku tej pochmurnej zimowej pogody. Pewnie dałabym radę dłużej sobie pomilczeć i pokontemplować cuda przyrody, ale natrętna myśl, że trzeba jeszcze napisać informację o pobitym sierpeckim rekordzie zbiórki na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy nie dała się zepchnąć w otchłań niepamięci.
Tak czy inaczej, polecam wszystkim znalezienie tych kilku minut dziennie na lekcje milczenia. A jakby ktoś chciał poprowadzić naukę w tej dziedzinie, to zapraszam do kontaktu.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ekstrasierpc.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz