Lato to pora, kiedy człowiek ma ochotę mordować. Tak przynajmniej wynika z sondaży, które przeprowadziłam wśród znajomych. Danych o badaniach amerykańskich naukowców nie szukałam, ale skoro kiedyś analizowali wpływ helu na zachowanie krokodyli albo opracowywali metody identyfikacji osób o skłonnościach narcystycznych poprzez badanie ich brwi, to bardzo prawdopodobne, że pomyśleli o sprawdzeniu chęci mordu latem.
Winne narastającej frustracji i ochoty pozbycia się „czynnika” owej irytacji są oczywiście wakacje. W normalne dni, czytaj: te, w które musi się iść do pracy, nie zauważa się przecież, że o szóstej wywożą śmieci, koszą trawniki, a sąsiedzi po raz piąty w tym roku zdzierają płytki w łazience, bo czarne są już „passe” i trzeba mieć zielone. A może brązowe... W normalne dni nie przeszkadzają nam wysokie ceny ryb nad Bałtykiem, dzieci sypiące piaskiem na plaży, zepsuta (jak ktoś lubi) albo działająca (jak ktoś nie lubi) klimatyzacja w autobusie, ani to, że oscypki nie są z owczego mleka, ciupaga ma napis „Pamiątka z Mazur”, samolot ma opóźnienie 450 minut, biuro podróży zbankrutowało, a w Egipcie jest gorąco. Absolutnie nie myślimy, żeby kogoś się z tego powodu pozbyć w sposób krwawy i okrutny. A latem jest jednak inaczej. No bo przecież nie od dziś wiadomo, że samorządowcy zmówili się z drogowcami i robią drogi specjalnie w okresie wzmożonych wyjazdów i pół Polski musi stać w korkach. Wiadomo też, że każda plenerowa impreza, na którą zamierzamy się wybrać, skończy się deszczem albo z tego powodu ją odwołają. Deszczu nie chcemy oczywiście mordować, ale organizatorów to już owszem. Mogli być bardziej przewidujący. Parasol jakiś ogromny rozłożyć albo do sił wyższych się odwołać.
Z każdym wolnym dniem powodów, by kogoś zamordować, przybywa w postępie geometrycznym, a może nawet wykładniczym.
I właśnie dlatego latem czytamy kryminały. Bo to jedyna społecznie akceptowalna forma morderstwa. Można bezkarnie śledzić przebieg zbrodni, podziwiać misternie zaplanowane alibi, klaskać w myślach, gdy autor pozbawi życia wyjątkowo irytującą postać – zwykle kogoś, kto za bardzo przypomina naszego szwagra albo sąsiada z dołu. W książce nikt się nie dziwi, że trup ściele się gęsto. Wręcz przeciwnie. Dużo lepiej czyta się o seryjnych mordercach. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś znaleźć kryminał, w którym ktoś będzie mordować osoby irytujące go podczas wakacji. I że ta książka w końcu znajdzie się na szczycie bestsellerów, żeby świat zrozumiał, że człowiek ma prawo: spać do dziewiątej, chodzić spać po północy i nie znosić ludzi ustawiających się w kolejce po lody jakby rozdawali tam szczęście. I że po trzy gałki dla każdego z rodziny to nie zamówienie, tylko prowokacja. Liczę na zbrodnię doskonałą, której nie rozwiąże żaden Harry Hole, Cormoran Strike, Bernard Gros, Jakub Mordka czy Igor Brudny. Bo na razie wszystko rozwiązują i odwodzą człowieka od wprowadzenia w czyn zamysłów o mordzie. Bo nikt nie chce być bohaterem wiadomości w stylu: „Uprzejma kobieta z osiedla zamordowała sąsiada po tym, jak po raz trzeci zaparkował na jej miejscu. Twierdzi, że to przez brak książek na wakacje”. Dlatego czytajmy latem kryminały.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ekstrasierpc.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz