redaktor naczelna Ekstra Sierpc Wiadomości Lokalne, mol książkowy, wegetarianka, kocha prokrastynację, od lat związana z TKKF ,,Kubuś", okazjonalnie miłośniczka gotowania i pieczenia, albo gdzieś biegnie, albo pisze
Anna Matuszewska
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią tradycyjne poszukiwania kurzu w miejscach, do których nikt normalny nie zagląda, ale na wszelki wypadek gdyby jednak cioteczna kuzynka szwagra brata teściowej wpadła i przegląd zrobiła, to wypada tam sprzątnąć. O świętach nie zapominają przypomnieć nam sklepy. Od jakiegoś miesiąca mamy wysyp królików, kurczaków, jajek czekoladowych, plastikowych, szklanych. W tym roku w naszym powiecie zrobiła się też moda na powrót do tradycji, czyli wyrabianie palm wielkanocnych. Cudeńka powstają w Kołach Gospodyń Wiejskich, szkołach, czy innych instytucjach. Oczy można nasycić, a i kupić za niewielkie pieniądze, często jeszcze wspomagając jakiś szczytny cel. Ponoć jak się bazię z takiej poświęconej palmy zje, to później przez cały rok różne zarazy omijają. Patrząc na to, co na świecie się dzieje, zaczynam się zastanawiać, czy nie zaufać mądrości przodków i jednak takiej koćki nie zjeść. Zawsze dodatkowe zabezpieczenie nie zaszkodzi.
Przy okazji odkryłam, że więcej jest przesądów związanych z Wielkanocą. O części z nich słyszałam, ale wiele wprawiło mnie w zdziwienie. I tak w Wielki Piątek należy zabezpieczyć się przed rzuceniem uroku. Pilnować, by niczego nie pożyczać, nie rąbać drewna i nie używać gwoździ. Nie wolno wykonywać ciężkich prac domowych. Za to ponoć warto wykąpać się o świcie w rzece lub jeziorze. Pannom wróży to urodę i powodzenie u zalotników, a chorym — szybki powrót do zdrowia. Co do zapewnienia sobie gładkiego lica, warto też umyć je w wodzie po gotowaniu pisanek, która podobno też doskonale działa na włosy. Skorupek po kraszankach też nie wyrzucano. Po wymieszaniu z wodą tworzą ponoć lek na ból zębów. Jakby ktoś potrzebował przepisu na miłość, to koniecznie musi się zaopatrzyć w czerwoną pisankę. Kiedyś to było tak, że jeśli panna chciała zdobyć serce konkretnego młodzieńca, powinna potrzeć czerwoną pisanką części ciała, których urok jej w tym pomoże, następnie rozbić jajko, przelać je przez ułożone na krzyż patyczki, a skorupki zetrzeć na proszek i dodać do jedzenia wybranka.
Teraz mamy równouprawnienie, więc pewnie kawalerowie mogą próbować sztuk podobnych. Chociaż trudno powiedzieć, czy zadziała, bo to jednak tyle już chemii w tym naszym środowisku i tych skorupach. A może zadziała mocniej, bo przecież zakochanie wymaga „chemii”. W Wielkanocną Niedzielę nie wolno było rozpalać ognia, pracować, ani leżeć w łóżku przez cały dzień. Śniadanie rozpoczynano od dzielenia się jajkiem, miało to umocnić rodzinę oraz zapewnić wszystkim zdrowie. Jajka jedzono z chrzanem, by wypalić grzechy. Łyk święconej wody miał chronić przed chorobami. W niedzielę odbywał się pogrzeb żuru i śledzia, dwóch dań, które przez post stanowiły główne pożywienie naszych przodków. Uroczystość ta była dość specyficzna. Żur wylewano na ziemię, a śledzie przybijano do drzew.
W Wielki Poniedziałek królowała woda mająca ponoć wtedy magiczną moc. Chłopiec, który oblał najwięcej panien, miał mieć pomyślny rok, a dziewczętom, które zostały sowicie skropione wróżono powodzenie. Panny polewały także swoje posagi, wierząc, że pomnożą dostatek. My powinniśmy teraz dopisać, że w święta internet przynosi pecha straszliwego, a oglądanie telewizji powoduje zieloną wysypkę na nogach utrzymującą się do następnej Wielkanocy.
Wszystkim chrześcijanom, ale też tym, którzy nie wierzą w Boga, życzę znalezienia drogi w życiu pozwalającej doświadczać miłości, znajdować dobro, przekonywać się, że jednak coś po nas zostaje. Dobrego, spokojnego czasu, dającego chwilę, by zastanowić się i poczuć, co naprawdę jest ważne.
redaktor naczelna Ekstra Sierpc Wiadomości Lokalne, mol książkowy, wegetarianka, kocha prokrastynację, od lat związana z TKKF ,,Kubuś", okazjonalnie miłośniczka gotowania i pieczenia, albo gdzieś biegnie, albo pisze
Anna Matuszewska
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz