Zamknij

Niech się nudzą

19:54, 31.07.2021 A.M Aktualizacja: 19:54, 31.07.2021
Skomentuj fot. pixabay fot. pixabay

 

Nuda to takie straszne słowo, którego nie chce chyba usłyszeć żaden dorosły opiekujący się pacholęciem albo jeszcze gorzej - kilkoma nieletnimi osobnikami. Niby małe to, niby wyglądające jak aniołek, niby takie grzeczne i ułożone, a wystarczy kilka minut, żeby przewrócić świat spokojnego, nic niepodejrzewającego dużego człowieka owym okropnym rzeczownikiem. Jakim cudem może udać się to kilku czy kilkunastolatkowi, pojęcia nie mam.

W moich wspomnieniach z zamierzchłych czasów wczesnej młodości słowo nuda nie funkcjonowało, szczególnie w wakacje. Z tym, że dziewięciolatek wtedy sam zostawał w domu, ewentualnie z rodzeństwem, bo rodzice pracowali, a o opiekunkach nikt nie słyszał. Jak się udało wstać na dziewiątą, to była szansa obejrzeć serial w telewizji. Takiego „Pana Samochodzika i templariuszy” albo „Podróż za jeden uśmiech”, tudzież „Wakacje z duchami”. Jakaś godzina zleciała. W tym samym czasie pochłaniało się stos kanapek zostawionych przez mamę, popiło wodą z sokiem, bo wiadomo, że herbata za gorąca na lato. I rozpoczynało się dzień. Piłka, rowery, drzewa, gry podwórzowe - od chowanego po skakanie w gumę. Głównym punktem było oczywiście wałęsanie się po najbliższej okolicy i odkrywanie tego, co się odkryć da. Czasem robiło się też dobre uczynki - a to grządki się opieliło, a to porzeczki zerwało, zakupy przyniosło albo w kolejce postało, żeby podsłuchać, o czym mówią dorośli. Do tej pory nie wiem, jak przeżyliśmy bez czipsów i hamburgerów, na marchewce wyrwanej prosto z ziemi, wytartej o spodnie lub umytej w kałuży, jagodach jedzonych prosto z krzaka i innych takich wynalazkach. Jak nic, jakieś mutanty byliśmy.

Na szczęście czasy się zmieniły. Dziewięciolatek dziś to dziecko, którego absolutnie samego w domu zostawić więcej niż na 10 minut nie można. Podobno do 10 minut jeszcze ujdzie, pod warunkiem, że siedzi przed ekranem jakiegoś urządzenia, gdzie coś się porusza, piszczy, ucieka. Pralka w tym wieku już tych warunków nie spełnia. Musi być telewizor, komputer, tablet, telefon. Niektórzy opiekunowie czasem eksperymenty robią i zabierają taki sprzęt. No i wtedy zaczyna się owa nuda, którą trzeba gasić niczym ogień, żeby udowodnić, że świat jest jeszcze poza ekranem. Wcale łatwo nie jest. Po kilku godzinach przebywania z jednym takim małym osobnikiem mam wrażenie, że to on jest zdecydowanie starszy niż ja. Wszystko już widział, wszystko jest mało zajmujące. Patyki to tylko patyki, na dodatek brudne i pełne zarazków, na pewno są też na nich wirusy, bo nie zostały odkażone. A miecz laserowy to jemu dziadek kupił na ostatnie urodziny, ale to chała. Książki to przeżytek. Nic się w nich nie rusza, nawet litery jakieś takie za czarne i za małe, wzrok się tylko męczy, a on nie po to witaminy łyka, żeby sobie psuć oczy. Na rower nie może iść, bo kasku nie ma, w piłkę to grają małe dzieci, z puzzli to już dawno wyrósł. Malowanie odpadało, bo nie lubi. Entuzjazmu nie wzbudziło też rysowanie po ścianie, którą poświęcić chciałam. Ponoć w domu ma taką tablicową, co kredą można na niej pisać. Jedyną rzeczą, którą był zainteresowany, był tablet. W końcu zrezygnowałam z prób nawracania małolata. Stwierdziłam, że skoro nie chce, to nie. Pozwoliłam mu się nudzić przez bite pięć godzin. Marudził uczciwie tylko przez dwie. Potem próbował znaleźć sam wyjście z sytuacji. Zadanie miał utrudnione, bo jego tablet spoczywał w zamkniętej szufladzie mojego biurka, więc nie mógł zapytać nawet wujka „google”, co w takiej sytuacji zrobić.

Na zakończenie, kiedy już zmartwieni rodzice w końcu go odebrali, stwierdził, że może ze mną zostawać, chociaż „na potrzebach dzieci to nie znam się w ogóle”. Szanse są jednak marne, szczególnie po tym, jak powiedziałam, że żałuję, iż nie miałam okazji przykleić mu takiego fajnego plastra z jakimś bohaterem z kreskówek. Po prostu zapomniałam, że teraz liczba plastrów i strupów na kolanach wcale nie jest wyznacznikiem dobrej zabawy.

(A.M)

redaktor naczelna Ekstra Sierpc Wiadomości Lokalne, mol książkowy, wegetarianka, kocha prokrastynację, od lat związana z TKKF ,,Kubuś", okazjonalnie miłośniczka gotowania i pieczenia, albo gdzieś biegnie, albo pisze

Anna Matuszewska

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%