Zamknij

Między hełmem a regałem

Anna MatuszewskaAnna Matuszewska 08:29, 04.06.2025 Aktualizacja: 08:29, 04.06.2025
Skomentuj zdjęcie ilustracyjne, fot. pixabay.com zdjęcie ilustracyjne, fot. pixabay.com

Między hełmem a regałem

Kiedy miałam sześć lat, chciałam być strażakiem. Poważnie. Mieć hełm, wóz na sygnale, być tą osobą, która wbiega w chaos, kiedy inni uciekają. Żadnej wielkiej idei – po prostu przedszkolna fascynacja. Przyszedł strażak, miał mundur i błyszczący hełm. Opowiadał o swojej pracy. I wpłynął na moją wyobraźnię tak mocno, że przez kilka lat marzyłam, by być jak on. Jeździć na sygnale. Ratować ludzi. Być bohaterem (specjalnie piszę bez feminatywów, bo w tamtym czasie ich nie używano, nie było strażaczek, a bohater brzmiało bardziej bohatersko niż bohaterka). To marzenie dzieliłam z pewnością z wieloma dziećmi. I wiem, że wielu do dziś się do niego przyznaje bez wahania.

Moje pragnienie zmieniło się, kiedy miałam dziesięć lat. Zupełnie przypadkiem trafiłam do biblioteki. Książki kochałam od zawsze – nawet „Pana Tadeusza” podobno przyswoiłam w wieku trzech miesięcy. Czego oczywiście nie pamiętam, ale może jakieś połączenia neuronowe zapamiętały, że mi się podobało. I już zostało.

Wracając jednak do biblioteki – przez kilka szkolnych lat miałam okazję zobaczyć, jak działa od środka. Spędzałam tam przerwy, zostawałam po lekcjach. Z zamkniętymi oczami potrafiłam wskazać miejsce każdej książki. Z przyjemnością sięgałam po stare, zakurzone egzemplarze, których dawno nikt nie czytał, i pozwalałam ich bohaterom znów żyć.

Wtedy wydawało mi się, że strażak i bibliotekarz to dwa różne światy. Aż trafiłam na „Straż! Straż!” Terry'ego Pratchetta, w której znalazło się:

„–  Ktoś zabrał książkę. Ktoś zabrał książkę? A ty wezwałeś Straż... - Marchewa wyprostował się dumnie - ...bo ktoś zabrał książkę. Uważasz, że to gorsze niż morderstwo?
Bibliotekarz obrzucił go spojrzeniem, jakie zwykle rezerwuje się dla ludzi wypowiadających zdania w stylu „A niby co jest takiego złego w ludobójstwie?". "

Co prawda autorowi chodziło bardziej o policję, ale skoro już raz zakiełkowało w mojej głowie połączenie, to już łatwo nie puściło. I spokojnie mogłam sobie dojść do stwierdzenia, że bibliotekarzy i strażaków łączy... ogień. Jedni go gaszą, drudzy rozpalają. W pierwszym przypadku płomienie niszczą, w drugim tworzą. I tak oto doszłam do przekonania, że dwa moje wymarzone zawody z dzieciństwa są po prostu swoim lustrzanym odbiciem.

Mamy maj. Był Dzień Strażaka. Był też Dzień Bibliotekarza. O pierwszym mówiło się sporo. O drugim – dużo mniej. Pomyślałam więc: skoro mogę, to napiszę. O jednych i o drugich. Bo warto ich widzieć. I za to, co robią, po prostu im dziękować.

Zobaczcie to. Jedni ratują ciało z płomieni. Drudzy – duszę z ciszy. Jedni gaszą. Drudzy rozpalają. I obie te funkcje są do bólu potrzebne. Tylko jedni słyszą brawa, a drudzy dostają nieśmiałe „przepraszam”, kiedy oddajemy książkę po terminie.

Coraz częściej widzę, że w świecie, który kocha tempo, obrazek i błysk, słowo staje się strażakiem ostatniej szansy. Tym, co wyciąga człowieka z popiołu pustki, zagubienia, samotności.

Dzień Bibliotekarza powinien być równie głośny jak Dzień Strażaka, bo przecież bibliotekarze to jedyni ludzie, którzy każą siedzieć cicho, a potem dają coś, co krzyczy w głowie przez trzy dni albo nawet i dłużej.

Zatem z okazji tych minionych świąt składam najlepsze życzenia dla tych, którzy gaszą i tych, którzy rozpalają. Zaś każdego, kto nie został strażakiem ani bibliotekarzem, ale ma szczęście znać takie osoby, proszę, by jak najczęściej mówili im, że są bardzo potrzebni światu. Bo ważnych ludzi trzeba doceniać.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%