W zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, sztandar był świętością. Gdy poczet sztandarowy do sali wchodził, wszyscy stali na baczność. Nikt nie opuszczał miejsca, dopóki uroczyście nie wyprowadzono sztandaru. Był świadkiem historii, symbolem naszej szkolnej tożsamości i spuścizny kolejnych pokoleń uczniów, którzy na niego składali przysięgę, że będą się dobrze uczyć, dochowają wierności ideałom, będą służyć ojczyźnie. W literaturze i filmach bohaterowie gotowi byli oddać życie, by chronić sztandar – symbol honoru i walki. A dziś? Dziś mam wrażenie, że często zapominamy, czym jest sztandar. Zamiast być symbolem, staje się ładnym tłem państwowych uroczystości. Przykład? Narodowe Święto Niepodległości w Sierpcu: poczty sztandarowe z sierpeckich szkół, instytucji, organizacji same ustawiają się — ani nie wprowadzane, ani nie wyprowadzane. Postoją godzinkę. Niektórzy schowani za pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego. Pewnie gdyby marszałek żył, to spaliłby się ze wstydu. Ale na szczęście pomnik niczego nie czuje, więc stoi niewzruszenie. Jakże inaczej wyglądało wprowadzenie sztandaru przez żołnierzy 2. Ośrodka Radioelektronicznego w Przasnyszu! Ich symbol wzbudzał szacunek, bo towarzyszył mu wypracowany ceremoniał. Czy nasze sierpeckie sztandary są gorsze? Nie. Ale brakuje nam refleksji i woli, by nadać im właściwą rangę. Można odnieść wrażenie, że na uroczystościach są traktowane jak starzy znajomi, których nie do końca chcemy zaprosić, ale głupio nam odmówić. Ot, taki tam kawałek materiału na drzewcu, kolejny punkt programu, który trzeba „odfajkować”. Na dodatek jakiś odległy punkt programu. Jeszcze nie tak dawno poczty sztandarowe były zawsze witane na początku uroczystości, teraz pod sam koniec. Można powiedzieć, że to nie jest ważne. W połączeniu ze wzniosłymi mowami o byciu strażnikami tradycji i wartości, o przodkach walczących za ojczyznę, jest bardzo ważne to, jak traktujemy symbole naszej przeszłości.
Sztandar to coś więcej niż tkanina. To symbol patriotyzmu – słowa, które na przestrzeni lat zaczęło przypominać modne hasło na koszulkach. Ale czy patriotyzm oznacza tylko uczestniczenie w marszach, odpalanie flar czy szermierkę słowną w mediach społecznościowych? A może to właśnie te chwile, kiedy sztandar pojawia się w przestrzeni publicznej, są prawdziwym testem naszej postawy?
Wyobraźmy sobie świat, w którym każdy poczet sztandarowy wchodzi na uroczystość niczym gwiazda wieczoru, witany brawami i szacunkiem. Tak, to wymaga odrobiny organizacji i refleksji. Ale może warto? W końcu sztandar nie jest tam po to, żeby dekorować uroczystości – to my powinniśmy dekorować sztandar naszą postawą.
Wyobraźmy sobie, że każdy sztandar miałby profil w mediach społecznościowych. Być może zdobywałby więcej lajków niż celebryci – bo kto odmówiłby polubienia postu z podpisem: „Reprezentuję Twoją godność i historię – lajknij, jeśli to czujesz!”?
Prawda jest taka, że nasz stosunek do sztandaru mówi więcej o nas samych, niż chcielibyśmy przyznać. Witamy go z dystansem, jakby przypominał nam o zobowiązaniach, które zaniedbaliśmy. Paradoksalnie, boimy się, że pod sztandarem trzeba być lepszym człowiekiem.
Może nadszedł czas, by to zmienić. By poczty sztandarowe znów stały się symbolem, który nie tylko wzbudza szacunki, ale i przypomina, kim jesteśmy. A przede wszystkim – by był witany tak, jak na to zasługuje. Nie w imię uprzejmości czy tradycji, ale z dumy i wdzięczności. To nie sztandar powinien nas prowadzić – to my powinniśmy za nim podążać.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz