Zamknij

Czasem wystarczy mały gest - wywiad z Inosławą Kaczmarczyk

18:43, 21.03.2019 A.M Aktualizacja: 22:17, 21.03.2019
Skomentuj

wywiad z cyklu Kobiety Powiatu Sierpeckiego, realizowanego co roku z okazji Dnia Kobiet

Inosława Kaczmarczyk pochodzi z Proboszczewic, mieszkała w Gozdowie. Jednak od dziesięciu lat związana jest z Lelicami, gdzie wspólnie z mężem prowadzi Dom Weselny Inez.

 

 

Ma pani bardzo niespotykane imię - Inosława. Skąd się ono wzięło?
Faktycznie imię Inosława jest rzadko spotykane, aczkolwiek znajomy lekarz mojej babci miał żonę o imieniu Inosława, które bardzo przypadło jej do gustu. Moja mama uznała, że odpowiednie imię dla jej córki to Marta, ponieważ bardzo jej się podobało. Z racji tego,  że moi rodzice i babcia żyli w bardzo dobrych relacjach, postanowili sprawić babci przyjemność i pozwolili zadecydować o imieniu jej pierwszej wnuczki. W ten oto sposób zostałam Inką!

 

Czy jest trudno żyć z takim imieniem?
Będąc młodą dziewczyną wręcz nie cierpiałam swojego imienia. Dziś jestem już przyzwyczajona i nie przeszkadza mi to. Patrząc z perspektywy czasu, jest bardzo oryginalne, a jedyną jego wadą jest brak imienin w kalendarzu. Dlatego też obchodzę tylko urodziny, a to daje nam jedną uroczystość w roku. Maż i znajomi zapewne byliby zadowoleni z większej ilości spotkań (śmiech). Ja oczywiście również, bo bardzo lubię przebywać w towarzystwie, czego też wymaga moja praca, ale musi zostać tak, jak jest.


Zatem nazwa firmy Inez wywodzi się od pani imienia?
Jest to mit związany z naszą salą. Absolutnie nazwa nie wywodzi się od mojego imienia, choć faktycznie są bardzo zbliżone i mogą się mylić. Wiele osób sądzi, że moje imię to nie Inka, a Inez. Prawdę mówiąc, nazwa naszego przedsiębiorstwa oznacza w języku hiszpańskim Agnieszka, a właśnie Inez miała zostać córka siostry ciotecznej mojego męża. Tak jak mojej babci kilkadziesiąt lat temu Inka, tak mi dziesięć lat temu bardzo spodobało się imię Inez. Nie mamy córki i kiedy mąż szukał nazwy dla sali, postanowił dać mi wolną rękę. Tak więc imieniem Inez zostało ochrzczone zawodowe dzieło naszego życia.

 

Czyli firmę założyła pani razem z mężem?
Nie do końca. Mój mąż wcześniej prowadził działalność gospodarczą w branży budowlanej. Zainteresował się starą i opuszczoną ruiną po wcześniejszej masarni w miejscowości Lelice. Kiedy sfinalizował zakup, praktycznie wszystkie prace budowlane wykonywał we własnym zakresie, a stan budynku i placu był wręcz opłakany. Ja w tym czasie pracowałam w innej firmie oraz zajmowałam się domem i dziećmi. Później, kiedy postanowiliśmy otworzyć dom weselny, pracowaliśmy już wspólnie.
 

Czy od początku mieli państwo plany związane z domem weselnym?
W związku z działalnością, którą prowadził wówczas mój mąż, miała powstać hurtownia budowlana. Pewnego dnia powiedział mi, że rozmawiał z wójtem gminy Gozdowo i ów włodarz nasunął mu rewelacyjny pomysł. Zdaniem pana wójta w okolicy nie było żadnej restauracji, w której można by zorganizować imprezę okolicznościową, bądź zamówić catering. Wspólnie z mężem postanowiliśmy wejść w branżę gastronomiczną, chociaż nie mieliśmy żadnego doświadczenia. Tak powstała Inez.

 

Czy zajmują się państwo tylko weselami, przyjęciami?
Oprócz organizacji imprez okolicznościowych w naszej sali świadczymy również usługi cateringowe. Wprowadziliśmy w życie projekt ,,Obiady na dowóz'' - posiłki codziennie przygotowujemy i dostarczamy do naszych klientów indywidualnych i firmowych. Posiadamy również dwa sklepy spożywcze pod egidą Polskiej Sieci Handlowej Lewiatan. 

 

Przyrządzenie tylu posiłków prawie równocześnie, to musi być koszmar...
Nasza kuchnia jest wyposażona w bardzo nowoczesny sprzęt, co znacznie ułatwia nam pracę. Jesteśmy przygotowani do serwowania bardzo dużych ilości poszczególnych potraw, m.in. dzięki piecom konwekcyjno-parowym. Przykładowo wydanie posiłków dla 200 osób to ok. 10 minut. Oczywiście sprzęt to nie wszystko. Wychodzę z założenia, że trzeba kochać to, co się robi. Wówczas to, co dla jednego jest koszmarem, dla drugiego może stać się przyjemnością. Wiadomo, że nie jest lekko, ale wszędzie jest dobrze, gdzie nas nie ma i cieszymy się faktem, że pracy nam nie brakuje.

 

Jakie jest pani ulubione danie?
Gustuję głównie w mącznych potrawach. Uwielbiam pierogi, szczególnie z łososiem i różne makarony. Często odwiedzam inne restauracje, dzięki czemu wciąż doskonalę tajniki gotowania. Mąż śmieje się, że to „pasja podglądania”. Sądzę, że warto czerpać wiedzę od wielu mistrzów w tym fachu. Tym bardziej, że przyrządzają swoje potrawy w indywidualny sposób. Każdy nasz wyjazd wiąże się z poznaniem miejscowej kuchni, ba! Obowiązkowo! Szczególnie w pamięci utkwiło mi kozie mięso, które było genialnie doprawione przez tureckich kucharzy w ich rodzimym kraju. Natomiast największy zawód to wyjście głodną z litewskiej restauracji, gdyż przez dwie godziny nie doczekaliśmy się na podanie zamówionych przysmaków.

 

Jakie są pani marzenia?

Chciałabym, żeby wystarczało nam sił w naszych zawodowych zmaganiach. Nawet pracownicy zastanawiają się, kiedy mam czas na sen. Często bywa, że sypiam zaledwie godzinę w ciągu doby i dodatkowo robię sobie piętnastominutową drzemkę po południu. Często mój organizm domaga się spowolnienia tempa życia, ale nie mam na to czasu. Zazwyczaj dzień pracy zaczynam o piątej rano, a jak wszyscy dobrze wiemy, własna działalność sprawia, że nie wiem, kiedy go skończę. Niejednokrotnie mamy zaplanowane wspólne wyjście z mężem, ale musimy zostać dłużej w pracy. Plan dnia się zmienia ze względu na przyjazd potencjalnych klientów. Jednak to klienta trzeba stawiać na pierwszym miejscu, ale taką drogę świadomie wybraliśmy i kontynuujemy swoją misję. Ponadto moim marzeniem jest zdrowie dla całej rodziny. Jeżeli ono będzie, to reszta się ułoży.

Czyli wolnego czasu jest bardzo mało?
Zdecydowanie tak. Głównie odpoczywamy, gdy uda nam się wyjechać i odciąć od pracy. Nigdy nie jest to długi okres, ale w życiu przychodzi taki czas, kiedy faktycznie należy powiedzieć sobie dość, inaczej człowiek mógłby zwariować. Zawsze zastępuje nas syn i synowa, którzy chcąc zapewnić nam komfort, każą zostawić telefony i to oni zajmują się wtedy sprawami związanymi z przedsiębiorstwem. Podczas naszych podróży lubimy zgłębiać wiedzę o innych kulturach. Ogromną dawkę wrażeń i emocji przywieźliśmy z naszej wycieczki do Afryki. Gorąco polecam te wspaniałe krajobrazy i dziką naturę! Bardzo dużo dał mi do myślenia fakt, w jakich warunkach żyją mieszkańcy Kenii. Widać tam dysonans pomiędzy pięknem przyrody, a warunkami bytowymi społeczeństwa. Uświadomiłam sobie, jak wiele mamy i jak często tego nie doceniamy. Widok mdlejących z głodu dzieci i wszechobecna bieda uczą doceniać życie. Radość z podarowanego cukierka u małego dziecka w tamtych stronach jest nie do opisania. Bardzo odmieniła mnie ta podróż. Całkowicie odmiennym wydarzeniem była podróż na Wysypy Kanaryjskie, czy do Włoch. Zauważyłam, że tam nikt się nie śpieszy – całkowicie inaczej niż w Polsce. Wszystko toczy się ustalonym z góry planem dnia i nikt nie ma zamiaru tego zmieniać, głównie kładą nacisk na życie towarzyskie. Wprowadzenie ich obyczajów może okazać się zbawienne, by nie zostać pracoholikiem, którym według syna jestem od lat (śmiech).

 

Lubi pani swoją pracę?

Uwielbiam! Nie cierpię bezczynnie siedzieć, a czas który spędzam w kuchni na przyrządzaniu posiłków i planowaniu jest mega wypełniony. Jedynym minusem jest to, że w tej branży pracujemy we wszystkie święta, dlatego bardzo ograniczył się nasz kontakt z rodziną. Jest to odczuwalne głównie w najważniejsze dla mnie dni, takie jak Boże Narodzenie, czy Wielkanoc. Natomiast natchnienie i satysfakcję dają małe ludzkie gesty, jakimi często są podziękowania za zorganizowaną uroczystość. Wiem, gdzie jest moje miejsce na ziemi. Czuję, że to, co robię, ma sens. Myślę, że to chyba najważniejsze w życiu zawodowym i życzę tego wszystkim.

 

 

(A.M)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

StripStrip

3 0

Wywiady o normalnych ludziach, którzy dorobili się dzięki pracy własnych rąk. Brawo! Pokazujecie prawdziwe życie a nie te wszystkie duperele, polityka i gierki. Oby więcej takich wywiadów. 15:06, 25.03.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%