Zamknij

Dziś idę walczyć, mamo

14:11, 10.06.2025 Aktualizacja: 14:12, 10.06.2025
Skomentuj

Nie opowiadali o wojnie. Pokazali, jak wyglądało życie, gdy próbowano przetrwać pomiędzy kolejnym nalotem a ciszą po wybuchu. Była miłość. Był głód. Był pierwszy raz w kinie. Powstanie warszawskie nie z legend, ale z codzienności — tej, którą chciano ocalić najbardziej.

 

Uroczystość ślubowania kadetów OPW w Zawidzu Kościelnym zamknęła się wyjątkowym wydarzeniem: koncertem Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego zatytułowanym „Dziś idę walczyć. Powstanie Warszawskie – nasze 63 dni”. To był spektakl złożony ze słów, muzyki i ciszy, w którym bardziej niż historia, pokazane zostały emocje ludzi wrzuconych w sam środek zbrojnej walki o istnienie.

 

Powstańcza codzienność

Nie było tu narracji z podręcznika. Widz nie oglądał spektaklu o bohaterach – oglądał młodych ludzi, którzy chcieli tylko jednego: żeby znów było normalnie. Kolejne sceny pokazywały życie od pierwszych dni powstania, aż po jego kres. Była radość z uruchomionej polowej poczty. Były listy: „Piszę z Wilczej. Kochany, cały czas martwimy się o Ciebie od ostatniego listu. Mama Twoja zgubiła okulary. Nie może pisać do Ciebie. Cały czas płacze. Każe, byś się pilnował. Boi się o Ciebie. Mój brat Tolek zginął. Dziś się dowiedziałam. Całuję, Marta”. Była radość z pójścia po raz pierwszy od pięciu lat do kina i obejrzenia powstańczego filmu. I możliwość posłuchania audycji z powstańczej radiostacji „Błyskawica”.

 

Pamiętasz zapach fiołków...

Artyści oddali głos tym, którzy wtedy nie zdążyli nic napisać – albo zdążyli tylko raz. Głos młodych dziewcząt – sanitariuszek, łączniczek, zakochanych. Głos chłopców, którzy „jeszcze wczoraj byli uczniami”.

– Kochana moja, w nocy z 1 na 2 września nieprzyjaciel zniszczył Kolumnę Zygmunta. Pamiętasz nasze spotkania? I ten zapach pierwszych wiosennych fiołków? – pytał powstaniec.

Były też momenty ciszy – gdy po wybuchu bomby nie został żaden ślad po tych, którzy jeszcze chwilę temu śmiali się.

Powstanie nie zostało pokazane jako wielki czyn heroizmu, ale jako ludzki dramat, w którym bohaterstwo wyrastało z potrzeb: z chęci bliskości, z nadziei, z odwagi, żeby przetrwać jeszcze jeden dzień.

 

Moja Warszawa

Ogromną siłą widowiska była także warstwa muzyczna i dźwiękowa. W tle słychać było propagandowy przekaz niemieckiej szczekaczki, meldunki z powstańczej radiostacji, fragmenty oryginalnych nagrań. Wszystko to nie zagłuszało treści, tylko ją uzupełniało — jakby sama Warszawa opowiadała o sobie, śpiewając „Pałacyk Michla”, „Serce w plecaku”, „Warszawskie dzieci”, „Hej chłopcy, bagnet na broń”. I kiedy zabrzmiała finałowa „Piosenka o mojej Warszawie”, wiele osób miało łzy w oczach.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%