Zamknij

Rozmowa o poezji z Tadeuszem Rutkowskim

22:40, 02.07.2021 A.M Aktualizacja: 23:48, 02.07.2021
Skomentuj

 

 

Przychodzimy odchodzimy” to tytuł tomiku poetyckiego sierpczanina Tadeusza Rutkowskiego. W Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sucharskiego w Sierpcu odbyło się spotkanie młodzieży z autorem. Lekcja okazała się ciekawa dla obydwu stron.

 

Panie Tadeuszu, jest pan chemikiem, skąd zatem wzięła się w pana życiu poezja?

Miałem wspaniałą nauczycielkę języka polskiego, panią Antoninę Girszewską. To ona zachęciła mnie do czytania poezji i tak mi to zostało do dziś. A to, że jestem związany z naukami ścisłymi, czasem pomaga, a czasem przeszkadza. Od konkretów nie mogę uciec.

 

Czy ma pan ulubionego poetę?

Jest ich wielu. Na pewno są to poeci romantyzmu. Wracam bardzo często do naszych najsłynniejszych poetów. Bardzo piękna jest poezja rosyjska — Sergiej Jesienin, Osip Mandelsztam, Aleksander Puszkin. Dla mnie bardzo inspirującymi poetami byli też Marian Hemar i Wojciech Młynarski. Obydwaj pięknie opisywali rzeczywistość, w której żyli. Lubię poetów, którzy pisali konkretnie, takich jak Zbigniew Herbert, Adam Zagajewski. Podziwiam Krzysztofa Baczyńskiego, Rainera Rilke. Czasem gdzieś usłyszę, przeczytam o kimś - tak odkryłem irlandzkiego poetę, noblistę Seamusa Heaney’a.

 

Podczas spotkania z licealistami towarzyszyły panu słowa Wisławy Szymborskiej „Niektórzy lubią poezję”.

Ja na pewno lubię (uśmiech). Cały czas czytam. Przy łóżku mam zawsze jakiś tomik, bo na poezję zawsze jest dobry czas.

Szymborska jest dla mnie mistrzynią limeryków. Korzystam z jej cudownych przemyśleń. To mistrzyni ciętego słowa, fantastycznie wycyzelowanego. Jestem zafascynowany jej twórczością.

 

Czy pamięta pan, kiedy napisał swój pierwszy wiersz?

Pierwszy wiersz popełniłem w połowie lat osiemdziesiątych. To były próby okazjonalne, związane ze świętami i uroczystościami rodzinnymi. Do tej pory nie czuję się poetą, jestem tylko piszącym wierszem.

 

Skąd się wziął pomysł, by wydać wiersze?

To nie był mój pomysł, tylko żony. Stwierdziła, że to, co piszę do przysłowiowej szuflady, warto by było wydać. Zastanowiłem się i przyznałem jej rację. Poszedłem za jej podpowiedzią, zresztą jakbym śmiał nie iść (uśmiech).

 

Od napisania wierszy do ich wydania prowadzi długa droga. Panu udało się znaleźć ludzi, którzy wsparli te działania. Jak wspomina pan tę współpracę?

To było niezwykle inspirujące doświadczenie. Zacznę od pani Joanny Kloc, która jest polonistką w Liceum. Z uwagi na to, że wierszy mam setki, trzeba było coś wybrać, jakąś myśl przewodnią. Inspiracją dla mnie była piosenka-manifest „Przychodzimy, odchodzimy” z repertuaru „Piwnicy pod Baranami”. To taka klamra, w której zamyka się nasze życie. Kiedyś przyszliśmy na ten świat i kiedyś trzeba będzie odejść. Jak szeroka jest ta klamra, jak ją wypełnimy, zależy w dużej części od nas. Po wyborze tytułu wcale nie było łatwiej. Trzeba było dopasować utwory. Pani Joanna bardzo mi w tym pomogła. Do tego doszła jeszcze korekta językowa, bo nie wszystkie niuanse języka polskiego są znane chemikowi. Poza tym pani Kloc doskonale wczuła się w mój przekaz. Nasze myślenie było zbieżne. Jak były rzeczy, które trzeba było skorygować, to ja się z nią zgadzałem.

 

Tomik zdobią interesujące zdjęcia. Kto jest ich autorem?

Pan Krzysztof Falkiewicz. Taka trochę pokrewna ze mną dusza, no i potrafi ciekawie patrzeć przez obiektyw. Nie chciałem, żeby ilustracje do moich wierszy to były portrety. Prosiłem, żeby było ciekawie, tajemniczo, gdzieś za mgłą. W kapitalny sposób pan Krzysztof to zrobił.

Jak już rozmawiamy o osobach, które mi pomogły przy książce, to nie sposób nie wspomnieć o wspaniałym grafiku z drukarni pana Kołakowskiego, który złożył tomik - i dwóch moich wychowankach, którzy zostali współsponsorami tomiku — doktorze Januszu Maciejewskim i Januszu Bielickim. Bardzo im wszystkim dziękuję.

 

Czego może się spodziewać czytelnik, sięgając po pański tomik?

„Przychodzimy, odchodzimy” to zbiór różnych form. Są wiersze, limeryki, fraszki. Chodziło mi, żeby z tych utworów coś wynikało, żeby pobudzało do pewnego zastanowienia, co jest dziś, co było wczoraj, ale też nade wszystko nad tym, co będzie jutro. W swoich wierszach staram się uchwycić, to, co w danym momencie mnie boli, śmieszy, i chciałem to wierszem przekazać. Wydając tomik, nie zakładałem, że jego czytelnicy wpadną w euforię, ale miałem nadzieję, że znajdą tam rzeczy ważne dla siebie. Dotarł do mnie sygnał, że po przeczytaniu ktoś zrobił coś, o co w życiu bym go nie podejrzewał. Znalazł w tych wierszach pewną inspirację. Uznałem to za swój sukces.

 

Czy spotkanie z młodzieżą w LO było pierwszym, podczas którego mówił pan o książce?

Tak. Jestem wdzięczny pani Dyrektor, że mnie zaprosiła, paniom polonistkom za jego zorganizowanie, a nade wszystko młodzieży, która w fantastyczny sposób recytowała wiersze. Słuchając ich, czasem się zastanawiałem, czy to moje utwory. Tak pięknie deklamowali, oddając ducha tego, co napisałem. Do tego doszła piękna oprawa muzyczna. Jestem ogromnie wdzięczny, że do tego spotkania doszło. Spotkanie to miało się odbyć dużo wcześniej, ale pandemia to wszystko opóźniła.

 

Czy myśli pan już o kolejnym tomiku?

Na razie piszę i nie myślę o tym, co będzie dalej. Z tym, że dwa lata temu też nie myślałem o wydaniu tomiku, więc wszystko jest możliwe...

 

Dziękuję za rozmowę.

Anna Matuszewska

 

Wiersze Tadeusza Rutkowskiego z tomiku „Przychodzimy odchodzimy”

 

Panta rhei

 

Przychodzimy, odchodzimy

Leciuteńko, na paluszkach.

W znane miejsca nie wrócimy,

Ślad zostaje na opuszkach.

Ważne wszystko, to co było

Ważne co po nas zostanie.

Jaką drogę się przebyło,

Złem, czy dobrem to się stanie.

Nie czas jeszcze na rachunek

Chociaż żal, nostalgia wzbiera,

To nie pora na frasunek,

Nową formę czas przybiera.

Każdy proces ma początek,

Końcem często się chlubimy,

Snuć będziemy wspomnień wątek,

Straconego czasu nie nadrobimy.

Ważne są te dni za nami,

Te wczorajsze, odleglejsze.

Ale dni, co są przed nami,

Zawsze muszą być ważniejsze.

Ważne to, co zostawimy,

Garść błyskotek, trwałe mienie

Coś, co jest do policzenia

Czy duchowe uniesienie.

Wszystko przemija szybciej niż chcemy

I wpływu na to nie mamy,

Wiele tracimy choć o tym nie wiemy,

Najważniejsze to, czego doznajemy.

 

A kiedy Panie...

 

A kiedy Panie przyjdzie mój czas,

Aby opuścić ziemski padół

I kiedy drzwi otworzysz swoje,

Proszę cię, wpuść mnie na swe niebiańskie podwoje.

 

A gdy mnie Panie będziesz pytał

O moje ziemskie czyny,

Daj wiarę w to, co Ci mówić będę

Kiedy przedstawię dobre uczynki, ale i winy.

 

Żyłem na ziemi niczym żuczek,

Jak pszczółka pracowałem,

Misternie, dzień po dniu

Swój mały świat budowałem.

 

Ja się starałem, ja walczyłem

Dobro się we mnie ze złem ścierało ,

Cnotę wybrałem, w uczciwość wierzyłem

I trudom życia stawiałem czoło.

 

Moim credo słowa te były:

Czyń dobrze, od siebie wymagaj,

Trzymaj się zasad, na wiatry historii nie zważaj,

W potrzebie bliźniego wspomagaj.

 

Zawsze do przodu, z rozsądkiem,

Choć czasem wątpiłem,

W swej ułomnej naturze błądziłem,

Sukcesami się nie chełpiłem.

 

Czasami gonił mnie zawistników fałszywy śpiew,

Gdy ludzie mnie nie rozumieli.

Narażałem się na ludzki gniew,

A z czasem przeciwnicy moją stronę wzięli.

 

Czy to wystarczy na niebiańską nagrodę?

Ty musisz ocenić moją ziemską przygodę.

Zapewne mogłem więcej zrobić.

Teraz, u wrót Twych, nic już nie mogę dorobić.

(A.M)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%