Jedni przybyli w poszukiwaniu prezentów, inni szukali smaków dawnych potraw. Byli też tacy, którzy chcieli poczuć się jak w dzieciństwie. Ponad trzy i pół tysiąca osób odwiedziło jarmark bożonarodzeniowy w sierpeckim skansenie.
Turyści nie zawiedli się, bo choć jarmark nie jest tak duży jak ten w Warszawie czy Gdańsku, to ma swój niepowtarzalny urok. Na zwiedzających czekały liczne atrakcje. Można było wziąć udział w zabawie „W poszukiwaniu świątecznych podarków” albo przespacerować się po skansenowskiej wsi po zmroku.
Kramy i kolędy
W amfiteatrze stanęły kramy ze świątecznymi ozdobami, dekoracjami i rękodziełem. Nie brakowało regionalnych specjałów, takich jak pierogi, pajda chleba ze smalcem, domowe konfitury czy soki.
– W końcu udało mi się kupić niebanalne prezenty dla rodziny. Ceramiczne, ręcznie robione misy są zachwycające. Nawet najbardziej wybredny dekorator wnętrz znalazłby tu coś dla siebie. A wnuk na pewno ucieszy się ze skrzata z jego imieniem – stwierdziła turystka.
W specjalnym świątecznym kąciku można było zrobić sobie zdjęcie w saniach – z jednym, a nawet dwoma Mikołajami.
Na jarmarku nie mogło zabraknąć wspólnego kolędowania. Na scenie wystąpili Dziecięco-Młodzieżowy Zespół Ludowy Koderki z Łowicza oraz Kapela Niwińskich. Chętnych do śpiewania nie brakowało.
Szopka betlejemska
Podczas jarmarku wręczono nagrody w konkursie „Szopka betlejemska. Małe dzieło sztuki”, którego organizatorem było Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Uczestnicy wykazali się pomysłowością, dbałością o szczegóły i oryginalnym spojrzeniem na miejsce narodzin Jezusa.
W kategorii 6–10 lat jury najwyżej oceniło pracę Julii Jaworskiej. Drugie miejsce zajęła Maja Jaworska, a trzecie – Laura Lena Majchrzak. Wyróżnienia otrzymali Radosław Kowalski, Maria Mika i Antonina Fijałkowska. W grupie 11–15-latków zwyciężyła Anna Konczewska. Drugą nagrodę zdobył Dawid Dąbrowski, a trzecie miejsce przypadło Zuzannie Mice. Wyróżnienia otrzymali Jakub Nowakowski, Oliwier Komorowski i Dorota Wiśniewska.
Spacer z latarką
Będąc na jarmarku, trudno było się oprzeć spacerowi po skansenowskiej wsi. W chatach i dworach można było przyjrzeć się obyczajom i obrzędom praktykowanym na Mazowszu na przełomie XIX i XX wieku.
– Pamiętam, jak w moim domu przepasywało się łańcuchem nogi u stołu. Nadal to robię, tylko że teraz łańcuch robią moje wnuki – z papieru. Dziś po raz pierwszy usłyszałam o patencie na krety. Tylko skąd wezmę pług, żeby go położyć pod stołem? – zastanawiała się jedna z pań zwiedzających skansen.
Zafascynowane wystawą były dzieci.
– To do dzieci nie przychodził Mikołaj? Jak to?! I prezentem było zwykłe jabłko? – dopytywały z niedowierzaniem.
Ci, którzy zdecydowali się poczekać do zmroku, mieli niepowtarzalną okazję, by zwiedzić skansen z latarkami.
– Niezapomniane chwile. Cofnąłem się w czasie – do dzieciństwa moich rodziców, a może nawet dziadków. Zrozumiałem, co czuli w długie wieczory, czekając na pierwszą gwiazdkę – powiedział pan Michał z Warszawy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz