Zamknij

W głąb Afryki i w głąb siebie

. 09:04, 27.11.2025
Skomentuj fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

 

 

W 2018 roku kupiła książkę napisaną w języku angielskim o fizjoterapii. Przez kilka lat leżała nieużywana na półce. W końcu przydała się w… Zambii. Sierpczanka Katarzyna Dul na trzy tygodnie pojechała z Polską Misją Medyczną do Katondwe – niewielkiej miejscowości położonej pięć godzin drogi od stolicy kraju.

 

Afrykańska wyprawa zaczęła się przypadkiem – od przeglądania sieci. Katarzyna trafiła na profil Polskiej Misji Medycznej.

– Wiedziałam, że na misje zwykle jeżdżą lekarze i pielęgniarki, ale pomyślałam, że może przyda im się i fizjoterapeuta. Napisałam wiadomość. I dostałam odpowiedź, że „spadłam im wprost z nieba” – opowiada sierpczanka.

Bądź jak ptak

Zanim wyruszyła, nie miała żadnych oczekiwań, obaw. – Nie czułam strachu ani ekscytacji. Po prostu wiedziałam, że mam tam być – wspomina.

W tamtym czasie usłyszała piosenkę „Bądź jak ptak” w wykonaniu Danuty Jarychy i Mirosława Jędrowskiego.

– Bywa, że jakaś melodia nie chce nam wyjść z głowy. Słowa: „To nieprawda, że nikt nie czeka na twe ręce. To nieprawda, że nic nie znaczysz więcej” chodziły za mną prawie cały czas. Dziś myślę, że to był znak – mówi z uśmiechem Kasia.

Do Zambii poleciała razem z Adamem, neonatologiem z Warszawy. Lot z Warszawy prowadził przez Dohę do Lusaki, a stamtąd jeszcze pięć godzin jazdy samochodem po jedynej asfaltowej drodze.

– Ciągle mijaliśmy ludzi. Szli, niektórzy nieśli na głowie naczynia z wodą, inni dzieci na plecach. Nie rozumiałam wtedy, dokąd wszyscy idą. Dopiero później dowiedziałam się, że tak wygląda tam codzienność – wędrówki po wodę, do lekarza, po jedzenie. My jeździmy wszędzie samochodami, oni chodzą – stwierdziła fizjoterapeutka.

Serce Katondwe

Miejscem, do którego trafiła, był Sacred Heart Hospital – szpital działający od 1963 roku, zbudowany z potrzeby niesienia pomocy. Od prawie trzech dekad kieruje nim siostra Mirosława Góra z zakonu Służebniczek Starowiejskich.

– To kobieta instytucja – podkreśla Katarzyna Dul. – Dzięki niej to miejsce istnieje i rozwija się mimo trudności.

Wraz z siostrą Mirą pracują inne Polki – siostra Edyta Wójtowicz i siostra Krystyna Matusz – oraz afrykańskie siostry: Zelipa, Imakulata, Monika, Eleonora i Grace. Razem tworzą zespół lekarek, pielęgniarek, radioterapeutek i nauczycielek, które każdego dnia ratują życie.– Tam każdy dzień to cud. One potrafią z niczego stworzyć wszystko – mówi Katarzyna.

Wyjątkową postacią jest również siostra Eleonora Kapita, 94-letnia współzałożycielka Stowarzyszenia św. Anny. Zjednoczyła ponad trzydzieści tysięcy kobiet w Zambii, ucząc je, jak dbać o rodziny, wiarę i wspólnotę. W czasach, gdy nie było telefonów, komputerów ani dróg, potrafiła dotrzeć do najdalszych wiosek.

– Patrzyłam na nią i myślałam, że to świętość, która się uśmiecha – dodaje Dul.

Gabinet, którego nie było

Kiedy Katarzyna po raz pierwszy zobaczyła miejsce, w którym miała pracować, zrozumiała, że czeka ją wyzwanie większe, niż przypuszczała.– To miała być sala rehabilitacyjna, ale bardziej przypominała magazyn – wspomina. – Było ciemno, ciasno, wszystko zastawione. Nie było miejsca, żeby rozłożyć stół do ćwiczeń.

Miejscowy fizjoterapeuta, Charles, pracował tam w trudnych warunkach – w jednym pomieszczeniu gipsował, zdejmował opatrunki i próbował prowadzić rehabilitację.

– Wiedziałam, że zanim zaczniemy pomagać pacjentom, musimy pomóc sobie – mówi Katarzyna.

Wraz z personelem szpitala postanowili wyremontować salę. Farba, którą kupiła za własne pieniądze, oraz kilka urządzeń przekazanych przez Polską Misję Medyczną wystarczyły, by z jednego pomieszczenia powstały trzy: gabinet zabiegowy, miejsce do gipsowania i niewielka sala ćwiczeń.

 

Dwa światy tej samej profesji

Charles miał trzydzieści kilka lat i był technikiem fizjoterapii po szkole w Lusace. Z początku nieufny, zamknięty w sobie, z czasem przekonał się do współpracy.

– On leczył po swojemu, często intuicyjnie. A ja starałam się to uporządkować i pokazać, że fizjoterapia może być skuteczniejsza i bezpieczniejsza – opowiada Kasia Dul.

Różnica między fizjoterapią w Polsce a w Afryce okazała się ogromna. W Katondwe pacjent pojawia się tylko raz – przychodzi z bólem, czasem po kilkunastu kilometrach drogi, i następnego dnia musi wracać do domu.– Tam trzeba działać natychmiast, bo drugi raz już się go nie zobaczy. Każdy ruch musi mieć sens i przynosić ulgę od razu – mówi.

Zaskoczyło ją też coś jeszcze. Spośród kilkudziesięciu pacjentów tylko jedna osoba skarżyła się na ból szyi.– W Polsce to standard. A tam prawie nikt. Kobiety i dzieci codziennie noszą na głowie naczynia z wodą. To osiowe obciążenie, które wzmacnia mięśnie i stabilizuje postawę. U nas głowa wisi nad telefonem, tam utrzymuje równowagę – mówi Katarzyna.

Większość pacjentów trafiała do szpitala po złamaniach. Kamieniste drogi, bieganie po nierównym terenie, wspinanie się na drzewa po owoce – wszystko to sprzyja urazom.– To twardzi ludzie. Nie narzekają. Przychodzą, kiedy naprawdę nie mają już wyjścia – mówi cicho Dul.

Wodospad Wiktorii

Pod koniec pobytu Katarzyna Dul pojechała zobaczyć Wodospad Wiktorii – jeden z siedmiu cudów świata.

– Miałam wrażenie, że to nie tylko zwiedzanie – mówi. – Wiktoria przytuliła mnie mgłą i hałasem. Stałam na granicy dwóch krajów, Zambii i Zimbabwe, i czułam, że moja historia zatoczyła krąg. Zrozumiałam, że wszystko, co najcenniejsze, mamy w sobie. Wyjechałam w nowe miejsce, do ludzi, którzy mnie nie znali, i poradziłam sobie.

Z Afryki sierpczanka wróciła z kubkiem, na którym widniało jedno słowo: Trust – zaufanie.

– Dostałam go od siostry Edyty na początku pobytu. Piłam z niego. Kiedy wyjeżdżałam, spakowałam go do walizki. Teraz stoi w moim gabinecie i przypomina mi, że trzeba ufać sobie – mówi Katarzyna Dul.

Pomoc dla szpitala

Wyjazd zakończył się, ale Katarzyna Dul nie wyklucza powrotu do Katondwe – o ile powstanie tam prawdziwy oddział rehabilitacji. Prowadzona jest zbiórka pieniędzy na ten cel na stronie pomagam.pl/katondwehospital.

Darowizny można wpłacać także na konto szpitala: Alior Bank – Mirosława Góra 78 2490 0005 0000 4000 7301 5484 lub na konto Polskiej Misji Medycznej z dopiskiem Zambia Katondwe 40 1030 1508 0000 0008 2378 3004.

Pomóc można również, kupując świecę intencyjną na stronie najlepszawersjasiebie.pl – dochód zostanie przekazany na wsparcie Sacred Heart Hospital i budowę oddziału rehabilitacyjnego.– Te kobiety, ich dłonie i serca, tworzą cuda. Ty też możesz stać się częścią tej historii – zachęca Katarzyna Dul.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ekstrasierpc.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%