Sierpecki skansen po raz kolejny przeniósł swoich gości w przeszłość – dokładnie sto lat wstecz, na mazowiecką wieś w środku lata. Słychać było odgłosy klepania kosy, stukot cepów rozbijających ziarna i szelest sypiącego się zboża. Po raz pierwszy wśród turystów kręciła się południca.
Dla wielu odwiedzających sierpecki skansen była to pierwsza okazja, by zobaczyć, jak wyglądały żniwa na dawnej wsi: bez maszyn, za to z ciężką, mozolną pracą ludzkich rąk. Niektórym trudno było uwierzyć, że cały proces, od ścięcia kłosa po pieczenie chleba, odbywał się właśnie w ten sposób.
– Kilka minut schylania po ścięte zboże i boli mnie kręgosłup. Jak oni dawali radę robić to całymi dniami?! – zastanawiała się jedna z turystek.
Żeńcy na polu
Regionalny Zespół Pieśni i Tańca Boczki Chełmońskie z Kocierzewa po raz kolejny przeniósł wszystkich na wieś sprzed wieku, przygotowując widowisko obrzędowe „Żeńcy”. Ubrani w tradycyjne stroje, z wiankami i chustami, gospodarze i gospodynie szykowali się do pracy. Gdy kosy były już wyklepane, żeńcy boso ruszyli na pole. Kosy śmigały w rytm śpiewów. Starsze kobiety zagarniały pokosy sierpem, a młodzi z wprawą wiązali snopy i stawiali kolejne stygi. Zostawili też „przepiórkę” – niewielki, nieskoszony kawałek zboża, by myszy i ptaki miały gdzie ucztować, a plony były lepsze.
Gdy ostatni snopek został ustawiony, żeńcy – ramię w ramię z gośćmi – ruszyli w korowodzie dożynkowym. Na przedzie nieśli wieniec z kłosów, polnych kwiatów i ziół. Poszli do kościoła, gdzie odbyła się uroczysta msza święta.
Wieś jak za dawnych lat
Nie tylko żeńcy pracowali tego dnia. W innych częściach skansenu tętniło życie: odgłosy młotków, zapach drewna, skór i dymu prowadziły do zagrody rzemieślników. W kuźni można było zobaczyć, jak powstaje podkowa. Dzieci z niedowierzaniem patrzyły, jak w kilka minut kawałek metalu zmienia się w użyteczny przedmiot. Szewc naprawiał buty, a plecionkarz wyplatał koszyki z wikliny. W chłopskiej chałupie gospodynie kisiły ogórki – pachniało czosnkiem, koprem i chrzanem, a w dworku z Uniszek pieczono podpłomyki. Zielarka z koszem pełnym roślin opowiadała o właściwościach ziół – na gardło, na sen, na ból głowy i złamane serce.
Dla dzieci przygotowano coś wyjątkowego: warsztaty tworzenia słomianych laleczek i masek polnych demonów. Wśród turystów można było zobaczyć kobiecą postać ubraną na biało z sierpem w dłoni. To południca, która według wierzeń naszych przodków atakowała ludzi pracujących w polu w największym upale, szczególnie tych, którzy nie zrobili sobie przerwy. Mówiono, że zabijała, zsyłała choroby, wykręcała kończyny, paraliżowała, porywała dzieci i młode kobiety. Była uosobieniem przestrogi – żeby nie pracować w samo południe, kiedy jest najgoręcej. Ta skansenowska była jednak zaprzyjaźniona z turystami. Pozowała nawet do wspólnych fotografii.
W amfiteatrze
Kto zgłodniał po żniwach, ten z przyjemnością szedł na kiermasz, gdzie nie brakowało przysmaków. Zapach domowego chleba, smalcu, wędlin, a także konfitur i miodów kusił nawet największych niejadków. Nie brakowało też stoisk z wyrobami szydełkowymi, haftami, zabawkami z drewna i pachnącymi świecami z naturalnego wosku. Zwieńczeniem dnia był koncert Ludowego Zespołu Artystycznego „Kasztelanka” z Sierpca.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz