Wielkanoc to nie tylko czas religijnych uroczystości, rodzinnych spotkań i kolorowych pisanek. To także okres, z którym od pokoleń związane są liczne ludowe wierzenia, obrzędy i przesądy. Choć wiele z nich może dziś wzbudzać uśmiech, dawniej traktowano je z pełną powagą – miały zapewniać zdrowie, miłość, urodę, a nawet uchronić przed chorobami i złymi mocami.
W Wielki Piątek szczególnie uważano, by nie pożyczać niczego sąsiadom – wierzono, że wypożyczony przedmiot może stać się nośnikiem „złego uroku”. Tego dnia nie należało również wbijać gwoździ, rąbać drewna ani podejmować ciężkich prac fizycznych. Z drugiej strony – wskazane było rytualne oczyszczenie. O świcie kąpano się w rzece lub jeziorze, co miało przynieść zdrowie i urodę. Twarz warto było umyć w wodzie po gotowaniu pisanek – według wierzeń miała zbawienny wpływ na cerę i włosy.
Wielkanocne jajko było prawdziwym amuletem. Skorupki z kraszanek czy pisanek mieszano z wodą i podawano dzieciom na ból zębów. Wierzono też, że skorupki ze święconego jajka wrzucone w kapustę miały chronić ją przed szkodnikami. Podkładano je też kurom, żeby się lepiej niosły.
Istniał również test wielkanocny z pisankami na trwałość związku. Dziewczyna i chłopak brali po jednej pisance, kładli je na stole i kręcili nimi. Jeśli pisanki zbliżyły się do siebie, to oznaczało, że związek będzie długi i szczęśliwy. Jeśli jednak pisanki oddaliły się, to znak, że związek nie przetrwa próby czasu. Istniały jeszcze inne miłosne „zaklęcia”, by zdobyć upragnioną miłość. Szczególną moc przypisywano czerwonej pisance - panna, by zdobyć serce konkretnego młodzieńca, musiała potrzeć nią części ciała, którymi chciała uwieść mężczyznę, po czym skorupki zetrzeć na proszek i dodać do jedzenia wybranka. Dziś pewnie zakwalifikowano by to jako próbę nieautoryzowanej alchemii, ale dawniej – był to poważny przepis na miłość.
Święto i... pogrzeb
W Wielkanocną Niedzielę zabraniano jakiejkolwiek pracy – nie można było palić w piecu, rozpalać ognia, a nawet długo przebywać w łóżku. Poranne śniadanie zaczynano od dzielenia się jajkiem, co miało wzmacniać więzi rodzinne i zapewnić zdrowie. W tym dniu odbywał się także symboliczny „pogrzeb żuru i śledzia” – dwóch potraw spożywanych przez cały Wielki Post. Żur wylewano na ziemię, a śledzia wieszano na drzewie lub przybijano do deski – był to rytuał kończący czas postu i umartwienia.
Wierzono, że dzieci, które urodziły się w Wielką Niedzielę, będą miały szczęśliwe i dostatnie życie. W niektórych domach pito łyczek święconej wody jako eliksir na wzmocnienie ducha. Dawano ją również zwierzętom domowym.
Poniedziałek wielkanocny, czyli popularny Śmigus-Dyngus, pierwotnie nie miał wyłącznie rozrywkowego charakteru. Wierzono, że woda ma w tym dniu magiczną moc oczyszczającą. Chłopcy, którzy oblali najwięcej panien, mogli liczyć na powodzenie w nadchodzącym roku, a dziewczęta – na szczęście w miłości. Panny polewały również swoje posagi, wierząc, że w ten sposób pomnożą majątek.
Długą i bogatą tradycję mają huśtawki wielkanocne. W Wielką Sobotę mieszkańcy mazowieckich wsi budowali kilkumetrowe huśtawki z drewna, by bujać się na nich na stojąco w Poniedziałek Wielkanocny. Wierzono, że zapewni to zdrowie i pomyślność, a także uchroni od bólu głowy przez cały rok.
W poniedziałek wielkanocny po południu chłopcy spacerowali po wsi z drewnianym kogutkiem, a dziewczęta z gaikiem (przyozdobioną zieloną gałęzią). Składali życzenia świąteczne i otrzymywali różne podarunki.
Choć wiele z tych obrzędów dziś traktujemy jako barwne anegdoty lub lokalny folklor, wciąż są obecne w wielkanocnym krajobrazie. Dla jednych to tylko tradycja, dla innych – element tożsamości kulturowej. Nawet jeśli nie planujemy kąpieli o świcie, oblewania posagu ani warzenia eliksiru miłosnego ze skorupek, warto pamiętać, że każda tradycja – nawet najbardziej osobliwa – kiedyś miała swoje znaczenie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz