Wigilia Bożego Narodzenia to szczególny czas. Nasi przodkowie wierzyli, że w tym dniu może wydarzyć się wiele magicznych rzeczy, dlatego trzeba było uważać i chronić się przed niepowodzeniem, równocześnie zapewniając sobie pomyślność w nowym roku.
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele zachowań odziedziczyliśmy w spadku. Mamy XXI wiek. Wiemy, że to wszystko zabobony, które nic nie znaczą. A jednak ciągle w nas tkwi przekonanie, że określone rytuały pomogą nam w życiu. Często przyjmujemy je z uśmiechem na ustach, czasem jako rodzinne tradycje, ale też tak na wszelki wypadek, żeby jednak nie zapeszyć...
Wstać skoro świt
24 grudnia należy wstać bardzo wcześnie. Żadnego ustawiania drzemki w telefonie i kolejnych pięciu minut z głową wtuloną w poduszkę. Zrywamy się, mimo że będzie niedziela, o świcie. Dla każdego oznacza to coś innego, ale przyjmijmy, że ma to być co najmniej dwie minuty wcześniej niż zwykle. Po co? Żeby nie być gnuśnym i leniwym, mieć ochotę do pracy przez cały rok. Oczywiście, jeśli ktoś lubi być leniwym i wcale mu to nie przeszkadza, zdecydowanie powinien się wylegiwać w łóżku, i to co najmniej pół godziny dłużej niż zwykle. Kolejną zaletą wczesnego wstawania jest to, że można iść szybko „lecieć po sąsiadach”. Jeśli jest się mężczyzną, to tylko do tych, których się lubi, a jeśli jest się kobietą, to do tych nielubianych. Dlaczego? Bo ponoć jeśli pierwszy do drzwi zapuka mężczyzna, to w gospodarstwie będzie się darzyło. Kobieta natomiast oznacza dziurawy rok. Ci, którzy wiedzą, to nawet miotłą przeganiają. Ale jak już nam się zdarzy, że przyjdzie i nie da się jej przegonić sprzed progu, to koniecznie trzeba ją zmusić, by przez chwilę podreptała w miejscu. Później musi usiąść na stołku. Musi, i już. W ten sposób chociaż uratujemy to, że nasze kury będą znosić jajka. W blokach co prawda trudno o kury, ale kto wie, co nas spotka w przyszłym roku. Może jakieś będziemy mieć.
Kiedy już wrócimy do domu, przyjmiemy pierwszego gościa, warto się umyć. Do miski trzeba wrzucić srebrną monetę, np. Krugerranda, Filharmonika Wiedeńskiego czy Australijskiego Kangura. Na upartego można też wykorzystać biżuterię srebrną. Ponoć też się sprawdza. Takie rzeczy kiedyś czyniły tylko młode dziewczyny, dla zapewnienia sobie zdrowia i urody. Dziś każdy chce być piękny i młody, więc spokojnie taką kąpiel można sobie zafundować. No chyba że jest się uczulonym na srebro, wtedy zdecydowanie należy się trzymać z daleka od tej czynności. Dla zdrowotności woda w misce powinna być zimna. Są też głosy, że tego dnia trzeba natrzeć zęby czosnkiem, ale tylko tym polskim.
Przez cały dzień należy być ,,na nogach". Żadnego pokładania się, czy nawet siadania przed komputerem w celach relaksacyjnych. To może przywołać chorobę.
Wigilijne zajęcia
Aby przetrwać wigilijny dzień bez leżenia, należy zorganizować sobie odpowiednio czas. Nie wolno się kłócić, ba, należy się godzić. Przodkowie nasi już od rana chodzili po sąsiadach i przepijali na zgodę. Z tym, że takie zachowanie może być przyczyną niesnasek w domu, zatem należy uważać. W Wigilię warto coś upolować, ewentualnie złowić jakąś rybę. Tegoroczne nieszczęście polega na tym, że 24 grudnia wypada w niedzielę i sklepy są zamknięte, a komputera nie można używać. Cała nadzieja w stacjach benzynowych i aptekach. Może jakąś okazję da się upolować.
Warto też wiedzieć, że w Wigilię kiedyś kradli, najczęściej drobiazgi. Nie z chciwości. Miało to zapewnić pomyślność w interesach i pomnożenie dobytku. Jednak jeśli kogoś na takiej kradzieży złapano, to niepowodzenie w finansach gwarantowane przez cały długi rok. Zatem warto rozważyć, czy to się opłaca. Powodzenie w interesach zapewni też kilka innych rzeczy — udana sprzedaż, złote bombki, miodowe pierniki, cukierki i orzechy w złotych papierkach zawieszone na choince, ewentualnie monety włożone pod talerze na wigilijnym stole. Łuska karpia w portfelu też nie jest złym pomysłem.
Złym pomysłem w Wigilię jest za to robienie na drutach i pranie. Nie wolno i już. Trzeba innych zajęć szukać. Takich na zapas, bo w Boże Narodzenie poza niezbędnymi czynnościami, czyli jedzeniem, nie można nic innego robić. Inaczej nam się plaga robactwa zalęgnie. A to naprawdę nic przyjemnego.
Przy wigilijnym stole
Zanim się usiądzie do wieczerzy, trzeba koniecznie założyć nowe majtki. To ponoć nowy zabobon, ale się przyjął. Kolor nie ma znaczenia, ale pamiętać należy, że czerwony i złoty przyciąga bogactwo. Dużo osób twierdzi, że nie znosi rozmów przy wigilijnym stole. A wystarczy uważnie słuchać, nie mówić zbyt wiele i nie przerywać rozmówcom, by czuć się szczęśliwym i przy okazji zapewnić harmonię w rodzinie. Poza tym z pełnymi ustami trudno się kłócić. Jeść trzeba, szczególnie że zgodnie ze wszelkimi wytycznymi przez cały dzień się pościło i czekało, aby w końcu nie tylko zapachy oszałamiały nasze zmysły. Tematem bezpiecznym (no dobrze - w miarę bezpiecznym jest pogoda). Jak niebo w wigilijny wieczór jest gwiaździste, to kury (o hodowli kur już wcześniej było) będą się dobrze nieść, jak jest zamglone, to znów krowy będą dawać dużo mleka. I koniecznie trzeba pilnować, żeby gospodyni od stołu nie wstawała, bo... kury nie będą siedzieć na jajkach.
Po kolacji nie należy się od razu ruszać od stołu. Przyszedł bowiem czas na wróżby z siana. O tym, że siano pod obrusem powinno być, to chyba nie trzeba nikomu przypominać. Jak się wyciągnie zielone, to na zdrowie i pomyślność, ewentualnie szybkie zamążpójście, ale to tylko wróżba dla młodych panien. Żółte źdźbło oznacza kłopoty, a suche i połamane chorobę lub nawet śmierć. Jak coś, to zima właśnie puściła - w zieloną trawę można się zaopatrzyć, wyprasować i zielone siano będzie. Szczęściu trzeba przecież pomagać.
Po kolacji trzeba jeszcze jeść jabłka i orzechy. Te ostatnie szczególnie, żeby mieć zdrowe zęby i oszczędzić je przed bólem.
I na zakończenie jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, bez której Wigilia będzie zwykłym dniem - bądźmy dla siebie i innych dobrzy, uśmiechajmy się i powiedzmy bliskim, jak bardzo są dla nas ważni i jak mocno ich kochamy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz