Śmierć Mariusza Nowalskiego wstrząsnęła wieloma osobami. Przyszła nagle, niespodziewanie. W jego ostatniej drodze oprócz najbliższych towarzyszyli mu motocykliści, którzy zjechali z różnych stron Polski, by jeszcze raz – specjalnie dla niego – „zagrały” silniki ich maszyn.
Msza święta żałobna odbyła się w kościele szkolnym. Odprawiało ją trzech księży bliskich środowisku motocyklistów – diecezjalny duszpasterz motocyklistów Dariusz Skoczylas, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego ks. Dariusz Multon oraz dyrektor Leonium ks. Rafał Machłajewski.
– Wiele osób nie bardzo rozumie, kto to jest motocyklista, bo nie jeździli, bo nie kochali, bo nie poczuli, co znaczy być między niebem a ziemią. Niby jest się na ziemi, ale trochę wyżej, niby jest się w niebie, ale trochę niżej. Motocyklista to stan umysłu – mówił podczas kazania ks. Dariusz Multon.
Urnę z prochami kolegi przewieźli na motocyklu jego przyjaciele. W imieniu wszystkich motocyklistów zmarłego pożegnał Marek Drewnicki – prezydent klubu motocyklowego Szlif FG Sierpc: „Mariusz był wyjątkowym człowiekiem. Empatyczny, zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny, z pozytywnym nastawieniem do ludzi i świata. Gdy wstąpił do klubu motocyklowego Szlif jako jeden z młodszych braci, wniósł ze sobą powiew młodości, energii, zaangażowania. Zarażał nas pozytywnym myśleniem. Zawsze chętny do pracy na rzecz klubu, koleżeński i bezinteresowny. Był dla nas motywacją do wielu działań. Uwielbiał żartować i spędzać czas z braćmi klubowymi.
Niestety 8 marca o 16:08 zabrano Go nam wszystkim. W drodze do domu, będąc już tak blisko, nie dano mu żadnych szans. Zły los, czyjś głupi błąd, przeznaczenie – postawiło przed nim czarną ścianę śmierci. Nie zgubił go pośpiech, brawura, brak umiejętności. W tym, co się stało, nie było jego winy. Mariusz był motocyklistą z krwi i kości. To była jego pasja.
Tak trudno jest zrozumieć i pogodzić się z twoim odejściem. Dziś nasze serca trwają w smutku, cierpieniu i tęsknocie.
Mariusz.., Bracie.., w miejscu, gdzie odszedłeś, stoi krzyż z Twoim kaskiem. Tam zawsze dla Ciebie – od całej braci motocyklowej – „lewa w górę”. Dziś nie mówimy: żegnaj. Mówimy: do zobaczenia. Kiedyś się spotkamy, zbijemy piątkę, odpalimy maszyny i pojedziemy prosto przed siebie.
Bracie, dziękujemy, że dane było nam Cię poznać. Na zawsze w naszych sercach. Spoczywaj w wiecznym pokoju”.
[WIDEO]2634[/WIDEO]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz