Zamknij

Polska kuchnia jest najlepsza

19:22, 15.03.2020 artykuł sponsorowany Aktualizacja: 19:25, 15.03.2020
Skomentuj

 

 

Beata Tomasik od wielu lat wspólnie z mężem prowadzi działalność gospodarczą. Zaczynali od niewielkiego sklepu w małej podsierpeckiej wsi. Dziś mają firmę cateringową i marzenia o własnym lokalu.

 

Pani Beato, jak trafiła pani do gastronomii?

To był przypadek. Skończyłam studium informatyczne. Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że będę pracować w gastronomii. Życie potoczyło się inaczej i nie żałuję. Zanim jednak trafiłam do kuchni, przez kilka lat prowadziłam sklep w Grodkowie Zawisze. Wtedy małe wiejskie sklepy cieszyły się powodzeniem. Z czasem jednak, gdy w Sierpcu przybywało marketów, zaczęło być coraz trudniej. I trzeba było coś zmienić. Pomyślałam, że warto spróbować robić coś, co kochałam od najmłodszych lat, czyli gotowanie. Pojechałam na kursy przygotowania gastronomicznego... i tak prowadzimy razem z mężem firmę cateringową.

 

Nie mieli państwo obaw, czy się uda?

Oczywiście, że obawy były. Ta branża wymaga dużych nakładów finansowych. Składaliśmy wnioski, ale nie otrzymaliśmy żadnej dotacji. Może to i lepiej. Powoli robimy wszystko sami. Zaczynaliśmy w 2007 roku. Pierwsze trzy lata były bardzo ciężkie, ale daliśmy radę. Bywają dni, kiedy jest trudniej, są wypełnione pracą od rana do późnych godzin wieczornych, ale to zajęcie daje nam niesamowitą satysfakcję.

 

A skąd się wziął pomysł na nazwę firmy?

Najpierw było Rabeto, czyli skrót od naszych imion – Ra - Rafał, Be - Beata i To - od nazwiska Tomasik. Niedawno dodaliśmy jeszcze człon Mazovia - chcemy w ten sposób podkreślić skąd jesteśmy, a także że kochamy tę naszą ziemię, jej kulturę i przede wszystkim smaki.

 

Skoro już jesteśmy przy smakach, to jakie pani najbardziej lubi?

Lubię pikantne rzeczy. Uważam jednak, że wszystkiego trzeba spróbować. Preferuję oczywiście polską kuchnię, tradycyjną. Odkąd tylko pamiętam, zawsze lubiłam gotować. Nie ukrywam, że sprawia mi to przyjemność – tworzenie potraw, smakowanie, komponowanie nowych dań. Wszystkie posiłki robimy własnoręcznie. Nie ma u nas mrożonych pierogów, pyz, klusek śląskich. Mamy swoich dostawców, którym ufamy, zapewniają najwyższą jakość produktów.

 

Czym głównie zajmuje się państwa firma?

Obsługujemy wszelkiego rodzaju imprezy okolicznościowe, od wielkich imprez plenerowych i wesel, po wszelkiego rodzaju spotkania rodzinne, chrzty, komunie, urodziny, konsolacje. Oprócz pysznego jedzenia zapewniamy kompleksową organizację. Mamy własne namioty, parasole, ławy, stoliki, grille. Przygotowujemy nakrycia stołów, rozstawiamy zastawę, zapewniamy obsługę podczas przyjęcia.

 

A co jest najtrudniejsze podczas dużych imprez?

Organizacja, żeby to wszystko dograć, niczego nie zapomnieć. Bardzo ważna jest logistyka, a także zrozumienie, czego oczekują od nas klienci. Trzeba dostosować się do klimatu imprezy, odpowiednio zadbać o stoły, sposób podania. Mówi się, że jemy oczyma i to jest prawda.

 

Wiele osób chwali także państwa obiady...

Bardzo nam miło z tego powodu. Specjalizujemy się głównie w przygotowywaniu i dostarczaniu posiłków regeneracyjnych dla firm, ale mamy też już indywidualnych klientów, którzy zamawiają obiady do domu. Cieszy mnie, gdy ludzie do nas wracają ze słowami, że jedzenie jest takie, jak u mamy.

 

Jak wygląda pani czas wolny? Jest jakaś chwila dla siebie?

Nie ma ich zbyt dużo. Każdą wolną chwilę spędzam z rodziną. Dla mnie ona jest najważniejsza. Jak jest okazja, wyjeżdżamy. Ale lubimy też pobyć w domu. Z mężem w tym roku obchodzimy jubileusz 25-lecia ślubu. Dochowaliśmy się trójki wspaniałych córek. Kinga studiuje resocjalizację we Włocławku, Iga pedagogikę w Toruniu, a Zyta jest uczennicą szkoły podstawowej. Miło jest je mieć wszystkie razem koło siebie. Dziewczyny pomagają też w firmie.

 

Jakie jest marzenie, które chciałaby pani zrealizować w najbliższym czasie?

Zawsze muszę coś robić, działać. W tej chwili remontujemy pomieszczenia i chcielibyśmy mieć swój własny lokal.

 

Czuje się pani kobietą spełnioną?

Tak, zarówno zawodowo, jak i rodzinnie. Działam też społecznie w Kole Gospodyń Wiejskich w Grodkowie Zawisze. Spotykamy się, wspólnie coś organizujemy. Niedługo będziemy świętować 75-lecie. Mąż rozumie moją chęć działania, bo sam jest prezesem OSP - uzupełniamy się także i w tej dziedzinie.

Dziękuję za rozmowę.

(artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Ewa Ewa

0 0

Brawo pani Beato. 22:55, 18.03.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%