Zamknij

Policjant w białej czapce

. 17:14, 12.03.2023 Aktualizacja: 17:20, 12.03.2023
Skomentuj

 

 

Aspirant Przemysław Bukowski pracuje w policji od ponad dziesięciu lat. Pełni służbę w wydziale ruchu drogowego.

 

Większość małych chłopców twierdzi, że zostanie strażakiem, policjantem czy żołnierzem. Czy pan też miał takie marzenia?

Zdecydowanie tak. Później jednak większość takich marzeń się rozwiewa. Ja swoje zacząłem spełniać dopiero po zakończeniu studiów, a studiowałem przedsiębiorczość i pedagogikę pracy na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Złożyłem dokumenty do Policji i po rekrutacji dostałem się do wymarzonej pracy.

 

Jak znalazł się pan wśród „radarowców”?

Pracę zaczynałem w Komendzie Miejskiej Policji w Płocku jako policjant patrolu interwencyjnego. Idąc do policji, wiedziałem, że chcę pracować w ,,drogówce”. Z zazdrością patrzyłem na policjantów z białą czapką. Od samego początku mojej służby w tej formacji próbowałem się przenieść do wymarzonego wydziału, jakim jest ruch drogowy. Jedna z moich próśb została wysłuchana i po około roku udało mi się zasilić szeregi policjantów ruchu drogowego.

 

Często jesteście wzywani do zdarzeń drogowych i musicie oceniać przyczyny, ustalać winnych. Czy policjanci z ,,drogówki” przechodzą specjalne przeszkolenie?

Muszą. Ja przeszedłem specjalistyczne przeszkolenie w Katowicach i Legionowie z zakresu ruchu drogowego. Na tym kursie zdobyłem też umiejętności kierowania pojazdami uprzywilejowanymi. Policjant ruchu drogowego cały czas musi się doszkalać, na bieżąco zapoznawać się ze zmianami w przepisach ruchu drogowego.

 

Wielu kierowców odnosi wrażenie, że w ,,drogówce” pracuje mnóstwo osób. Widać was wszędzie…

Staramy się, żeby było nas widać, chcemy przebywać w miejscach, gdzie jest niebezpiecznie. Chociaż nie możemy być wszędzie, bo nasz powiat jest dość spory, ale każdą służbę pełnimy efektywnie, żeby zapewnić bezpieczeństwo jego mieszkańcom. Bardzo pomocna w określeniu punktów newralgicznych naszego powiatu jest Krajowa Mapa Zagrożeń, gdzie każda osoba anonimowo może zgłosić takie zagrożenie jak np. przekroczenie prędkości i my właśnie tam się pojawiamy, żeby zweryfikować problem.

 

Czy zauważył pan różnicę w zachowaniu kierowców odkąd kary za łamanie przepisów drogowych są bardziej dotkliwe?

Okazało się, że takie oddziaływanie na kierowców sprawdza się. Najbardziej boli, jak jest uderzenie po kieszeni. Zdarza się, że za cięższe wykroczenia drogowe nakładamy mandaty karne o bardzo dużych kwotach. Ostatnio mój kolega wypisał mandat 5 tys. zł dla sprawcy kolizji drogowej, z której uciekł. Te wysokie mandaty są zarezerwowane przede wszystkim dla tzw. piratów drogowych. Mamy też zmianę jeśli chodzi o punkty karne. Są one podniesione, doszła nam recydywa. No i kierowcy zaczęli jeździć wolniej, mamy mniej zdarzeń drogowych. Z pewnością zmiana przepisów spowodowała, że jeździmy ostrożniej. Te mandaty, punkty karne i obawa o utratę prawa jazdy spowodowały, że jest bezpieczniej.

 

A co z pieszymi?

Są wykroczenia. Osoby piesze dostały więcej praw. Ale piesi mają nadal obowiązek upewnienia się, czy nie nadjeżdża pojazd, gdy wchodzą na pasy. Zabrania się wejścia pod nadjeżdżający pojazd. Często się zdarza, że osoby piesze zapominają o tych obowiązkach, jednak staramy się, aby im o tym przypominać poprzez działania profilaktyczne. Edukujemy najmłodszych, ale też i starszych. Pamiętajmy, to nie jest tak, że mogę robić wszystko na przejściu dla pieszych. No i to, co stało się ostatnio bardzo zauważalne - dla wielu osób najlepsze miejsce do rozmowy jest tuż przed przejściem dla pieszych. Będąc na służbie, podjeżdżam i proszę o zmianę miejsca pogawędki.

 

Wiele osób skarży się na hałas, jaki powodują pojazdy na ulicach miasta. Czy macie jakieś urządzenia, by to zbadać?

Na wyposażeniu obecnie mamy m.in. urządzenia do badania przepustowości światła w szybach, alkotesty, narkotesty. Jeśli chodzi o hałas, nie mamy specjalistycznego sprzętu, jednak gdy mamy jakąkolwiek wątpliwość co do stanu technicznego pojazdu, możemy go skierować na dodatkowe badanie techniczne do stacji diagnostycznej.

 

Czy znalazł się pan kiedyś w niebezpiecznej sytuacji?

Brałem udział w pościgu, gdzie używałem broni służbowej celem zatrzymania pojazdu. Przestrzeliliśmy opony i kierowca musiał się zatrzymać. Ale mi kilka siwych włosów przybyło wtedy. Pamiętam też zdarzenie, gdy dziecko na materacu wypłynęło na Jezioro Urszulewskie i nie mogło wrócić, bo fala ściągała je na głębinę. Podpłynęliśmy, pomogliśmy. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

 

Drogowcy pełnią też służbę na wodzie?

Mamy w naszej komendzie policjantów przeszkolonych do służby na wodach. Jestem wśród nich. Skończyłem kurs, który był podzielony na dwa etapy. Pierwszy to nauka pływania od podstaw. Pochodzę z okolic Szczutowa, bardzo dużo pływałem i pływam. I myślałem, że umiem pływać. A okazało się, że miałem jeszcze dużo do zrobienia. Zdałem egzamin na ratownika wodnego. Drugi etap odbył się na Mazurach, gdzie pływaliśmy różnymi rodzajami łodzi motorowych. No i teraz wiosną, latem patrolujemy Jezioro Urszulewskie. Coraz więcej jest łodzi motorowych, skuterów i tam nasza służba też jest potrzebna.

 

Jeżdżenie do wypadków, zdenerwowani kierowcy, którzy pewnie często nie przebierają w słowach, to duży stres. Jak pan sobie z nim radzi?

Uważam, że trzeba mieć zainteresowania poza pracą. Kocham motocykle. W pracy jeżdżę na służbowym, po pracy na prywatnym. Często korzystam z policyjnej siłowni. Policja jest wielką rodziną, której członkowie mają najróżniejsze zainteresowania. I zawsze znajdzie się ktoś do pogrania w piłkę, siatkę czy kosza. Lubię poszukiwania artefaktów, takich detektorystów jak ja jest więcej, razem zdarza nam się ze specjalnymi urządzeniami przeszukiwać różne miejsca.

 

A jak rodzina zapatruje się na pańską pracę?

Przywykli. Chociaż czasami są problemy logistyczne, bo miałem odebrać dziecko, a praca przeciągnęła się o kolejne dwie, trzy godziny. Ale jakoś sobie z żoną radzimy. Serdecznie dziękuję przy okazji mojej drugiej połowie za cierpliwość, a rodzicom za pomoc w niespodziewanych przypadkach. W domu staram się jak najmniej rozmawiać o pracy. Są inne tematy. Przykro jest też, jak nie można spędzić świąt z rodziną. Ale za to lubię poniedziałki. Wtedy często wypada mi wolne.

 

Dziękuję za rozmowę.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%