W dniu Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny Polacy masowo odwiedzali cmentarze, stawiali na grobach bliskich kwiaty i zapalali znicze. Ten rok jednak jest inny. Puste są alejki i tylko liście wiatr zamiata. 2020 rok pozostanie na długo w pamięci.

Koronawirus spowodował, że wiele rzeczy uległo zmianie. Polski rząd podjął decyzję o zamknięciu cmentarzy od 31 października do 2 listopada. W ostatniej chwili wiele osób szło na groby. W Sierpcu tuż po ogłoszeniu decyzji przez premiera trzeba było aż czterdziestu minut, by przejechać samochodem z centrum miasta na ulicę Kościuszki. Po ciemku wiele osób dekorowało groby. Potykając się po nierównych alejkach, próbowano odnaleźć nagrobki znajomych, tych, którym chcieli zapalić znicze. Czasu na to, by wspominać, nie było. Wszyscy pędzili, by zdążyć, zanim na bramach zawieszone zostaną kłódki.

- Po co to było? Po co w ostatniej chwili? Tak byśmy mieli trzy dni, by przyjść i zapalić znicz. Teraz wszyscy naraz biegamy po cmentarzu. Ja jeszcze jadę do Warszawy, będę pędzić po nocy, by dotrzeć na grób brata. Czy w rządzie to ktoś myśli? - pytał jeden z sierpczan.

Już 31 października zamknięto na kłódki bramy. 1 listopada 2020 r. na cmentarzach panowała cisza. Nie było mszy świętych, nie było ludzi przemieszczających się wśród grobów. W pustych alejkach jedynie wiatr przesuwał kolorowe liście. Przed bramą cmentarza parafialnego w Sierpcu, ktoś postawił kwiaty. I chociaż to święto, było inne od tych, które przeżywaliśmy od lat, to na grobach stały kwiaty i leżały wiązanki. Płonęły też znicze. A w domach wspominamy tych, których „uporczywie już nie ma”.

Zdjęcia z Cmentarza Parafialnego i Komunalnego w Sierpcu, cmentarzy w Gójsku, Szczutowie, Sudragach i Ligowie.