To była jedyna w Sierpcu klasa browarnicza. Pięćdziesiąt lat temu uczniowie, którzy poznawali tajniki warzenia piwa, zdawali maturę. Po pół wieku spotkali się, by powspominać dawne czasy i opowiedzieć, co działo się w ich życiu przez kolejne lata.
W 1970 roku w sierpeckim Ekonomiku powstało technikum spożywcze, w którym były dwie klasy: browarnicza i mleczarska. W tamtym czasie na terenie Sierpca budowano browar, zaś w niedalekim Raciążu powstawała mleczarnia. Było wiadomo, że będą potrzebni wykwalifikowani pracownicy. Po pięćdziesięciu latach od zdania matury absolwenci klasy browarniczej zorganizowali spotkanie. Zaprosili na nie również osoby z klasy mleczarskiej.
Wycieczka po browarze
Spotkanie rozpoczęło się od zwiedzania browaru. Z sentymentem wspominano czasy uczniowskich praktyk.
Praktyki zaczęliśmy w drugiej klasie. Chodziliśmy do browaru jeszcze przed rozruchem. Zatrudniano nas do prac porządkowych, np. do legalizacji beczek, trzeba było też czyścić rury miedziane. W laboratorium mieliśmy ćwiczenia. Klasa była podzielona na grupy i przez wszystkie działy przechodziliśmy po kolei: warzelnia, fermentownia, leżakowania, filtracja, rozlew butelkowy i beczkowy. Przedmiotów zawodowych uczył nas ówczesny dyrektor Waldemar Marszałek, BHP inż. Hubert Szczepek, a w laboratorium uczyła Krystyna Szczepek — opowiadała Maria Sobczak (z domu Raczyńska).
Czyszczenie miedzianych rur pojawiło się w wielu wspomnieniach i wywoływało uśmiech na twarzach. Włodzimierz Ptasik mówił, że używało się do tego papieru ściernego i rozcieńczonego kwasu mlekowego. Dziś już takich rur w browarze nie ma.
Wycieczka zakończyła się w świetlicy, gdzie zorganizowano szybkie szkolenie na temat produkcji, jakości i oceny sensorycznej piwa. Uczestników zachęcano do pogłębiania wiedzy i zostania degustatorami browaru.
Bardzo dziękujemy dyrekcji Browaru Kasztelan i pani Joannie Nagórek za umożliwienie zwiedzenia zakładu. Jesteśmy pod wrażeniem zmian, jakie zaszły w ostatnim czasie — powiedzieli absolwenci.
Niespodzianką do Browaru był okolicznościowy tort i upominki dla wszystkich biorących udział w spotkaniu. Na pamiątkę klasa browarnicza wpisała się do kroniki zakładu.
Pół wieku od matury
Później przyszedł czas na spotkanie przy kawie i wspomnienia. To czwarty klasowy zjazd. Pierwszy odbył się dwadzieścia pięć lat po maturze.
Wtedy faktycznie niektórych było trudno poznać, ale teraz to już nic się nie zmieniamy — śmiała się jedna z uczestniczek.
Drugie spotkanie miało miejsce z okazji czterdziestej rocznicy zdania matury. Był także zjazd w znacznie mniejszym gronie. Natomiast w 2024 roku uczniowie klasy browarniczej postanowili uczcić półwiecze posiadania świadectwa maturalnego.
Nasze technikum powstało w wyniku porozumienia, jakie zawarli dyrektor browaru Wacław Marszałek i dyrektor Ekonomika Włodzimierz Smulski. W klasie browarniczej było nas 40 osób. Na tamte czasy to była klasa elitarna. Wtedy osoby z wysoką średnią mogły iść do liceum bez egzaminu, a myśmy zdawali dodatkowy test z chemii, trzydzieści pytań w trzydzieści minut. W tym czasie w Tychach było technikum browarnicze, jedyne takie w Polsce. Jednak oni uczyli się pięć lat, a my ten sam program musieliśmy przerobić w cztery — powiedziała Maria Sobczak.
W klasie browarniczej uczyło się dziewięciu chłopaków.
Nie było łatwo się dostać. Były cztery osoby na jedno miejsce. Dziś z uśmiechem wspominam, jak razem z kolegą podczas przerwy stłukliśmy doniczkę. Wtedy nie było mi zupełnie do śmiechu. Natychmiast wylądowaliśmy na dywaniku u dyrektora. Musieliśmy odkupić donicę. A to wcale nie było łatwe, bo nigdzie jej nie mogliśmy dostać. W końcu pojechaliśmy do Warszawy i znaleźliśmy podobną w Cepelii. Zostałem zawieszony na dwa dni w prawach ucznia. Nauczyciele byli wymagający, ale dzięki nim się czegoś nauczyłem. Poznaliśmy też browar od podszewki. Później przez czterdzieści lat pracowałem w sierpeckim browarze. Przechodziłem kolejne szczeble w drabinie. Na koniec byłem już menadżerem w słodowni — mówił Janusz Chojnacki.
Szkolne wspomnienia
Gospodarzem klasy była Wiesława Lewandowska (z domu Jaworska).
Chodziłam do szkoły podstawowej w Zawidzu. Bardzo chciałam uciec ze wsi do miasta i dyrektor doradził, żeby iść do klasy browarniczej. Z sześciu osób z mojej podstawówki trzy się dostały. Do szkoły codziennie dojeżdżałam pociągiem, o 7.30 rano był wyjazd, o 15.00 powrót. Pamiętam, jak w kilka osób poszliśmy na wagary. Dyrektor Smulski był bardzo ostry w tych kwestiach, więc pomyśleliśmy, że pójdziemy do lekarza, może się uda załatwić jakieś zwolnienie. Lekarz się szybko zorientował, że coś jest nie tak, zadzwonił do dyrektora. Później stanęliśmy na apelu i zostaliśmy zawieszeni w prawach ucznia do przyjścia rodziców. Ze szkoły mam same miłe wspomnienia. Chętnie człowiek wraca do tamtych czasów — stwierdziła Wiesława Lewandowska.
W spotkaniu uczestniczył też Eugeniusz Łobiński, który był nauczycielem zawodu w browarze.
Zaczynali od mycia naczyń w warzelni, a później przyszło mi z nimi pracować. Czternaście osób z tej klasy zatrudniło się w sierpeckim browarze. Muszę powiedzieć, że byli dobrze przygotowani — powiedział Eugeniusz Łobiński.
Uczestnicy spotkania przyszli na nie przygotowani. Wiele osób wyciągało stare fotografie. Furorę zrobiło wydanie „Na przełaj”, w którym znalazły się zdjęcia ze studniówki. Wspomnienia snuto długo. Okazało się też, że maturzyści 1974 r. mają całkiem niezłą kondycję i do tańca nie trzeba było ich długo namawiać.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz