Zamknij

Początki Powiatu Sierpeckiego

00:00, 27.02.2024
Skomentuj

 

 

1 stycznia 1999 roku utworzono 308 powiatów i 65 miast na prawach powiatu. O początkach funkcjonowania samorządu powiatowego w Sierpcu opowiadają pionierzy budowy naszego powiatu — ówcześni włodarze starosta Paweł Ambor i wicestarosta Grzegorz Korytowski.

 

W tym roku minęło 25 lat od momentu powstania powiatów. Jak przebiegało u nas wprowadzenie reformy samorządowej?

Paweł Ambor: Zanim powstały powiaty funkcjonowały urzędy rejonowe. W całym kraju zostały utworzone już w maju 1990 r., a w Sierpcu dopiero w sierpniu. Nie było odpowiedniego budynku. Urzędy w Łęczycy, Kutnie zainstalowały się w reprezentacyjnych budynkach komitetów powiatowych partii (Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej — dopisek red). W Sierpcu ten gmach zajęła szkoła muzyczna, no i nie nadawał się na tego typu instytucję. Brakowało też kierownika. Wybór padł na mnie. 10 sierpnia otrzymałem nominację. Wynajęto część pomieszczeń od byłego OBM-u (Oddział Budownictwa Mieszkaniowego. Obecnie gmach Starostwa Powiatowego w Sierpcu - przyp. red). Rozpoczęliśmy pracę, ale już na początku zaczęły się problemy. Najpierw zaczął przeciekać dach. I trzeba było położyć nową papę. Skończyliśmy wojny z dachem, to blaszane kaloryfery zaczęły cieknąć. No to trzeba było walczyć z kaloryferami. I tak to się ciągnęło do momentu, aż postanowiono naprawić błąd Edwarda Gierka z 1975 roku, kiedy to zostały zlikwidowane powiaty i powstało 49 województw, w tym województwo płockie.

Grzegorz Korytowski: 11 października 1998 r. przeprowadzono pierwsze wybory do rad powiatów. W powiecie sierpeckim wygrały dwie partie: SLD i PSL, i to one zawarły porozumienie, co do wyboru pierwszego zarządu Powiatu. Dodam, że była to współpraca oparta o partnerstwo i szacunek. Dzięki temu udało się zrobić bardzo dużo w warunkach iście partyzanckich.

 

Podobno nie było łatwo znaleźć osobę chętną na stanowisko starosty.

PA: Stanowisko to proponowano kilku osobom, ale odmawiali, bo mieli inne zobowiązania. W końcu, o ile dobrze pamiętam, wójt Rościszewa, dziś już nieżyjący Leszek Kapela, zaproponował, aby skontaktować się ze mną. Zadzwonili, spotkaliśmy się i porozmawialiśmy. Liderzy ugrupowań podpisali porozumienie, dzięki czemu zostałem starostą, a pan Grzegorz Korytowski wicestarostą.

GK: Dodam, że pan Paweł Ambor przez wiele lat pracował w administracji. Był m.in. wójtem w gminie Gozdowo i Rościszewo, kierownikiem Urzędu Rejonowego w Sierpcu. To doświadczenie pana Ambora, w połączeniu z moim dynamizmem oraz energią i szerokimi kontaktami, pozwoliły nam zrealizować wiele projektów, które początkowo wydawały się nierealne. Wielkim wydarzeniem było niewątpliwie wręczenie panu staroście na Zamku Królewskim w Warszawie aktu nominacyjnego powołania Powiatu.

PA: Premierem wtedy był Jerzy Buzek. Przyjechali wszyscy starostowie z całej Polski. Trzy miesiące temu odbyła się podobna uroczystość wręczenia aktów pierwszym starostom. Niestety tego zaszczytu nie dostąpiłem. Zaproszenie do mnie nie dotarło.

 

Zwykle reformy w Polsce oznaczają wielki chaos. Wtedy też tak było?

GK: Łatwo na pewno nie było. Trzeba było wszystko budować od początku. Tworzyć od zera akty wewnętrzne, statuty, schematy organizacyjne, zarówno Starostwa, jak i jednostek organizacyjnych. To był ogromny wysiłek, wymagający szerokich kompetencji z wielu dziedzin. Można to porównać do budowy domu — najpierw trzeba było stworzyć fundamenty i ściany, dach i całą solidną konstrukcję z pełnym wyposażeniem w środku, aby przyszli „lokatorzy” mieli już łatwiej. Kolejne kadencje miały już przygotowane warunki organizacyjne. Konieczne było również określenie kierunków współpracy z samorządami gminnymi, władzami centralnymi, wojewódzkimi, z licznymi organizacjami pozarządowymi oraz podmiotami gospodarczymi, co też wymagało kompetencji, kreowania wizji rozwoju i mówiąc prosto — dziesiątek godzin spotkań i pracy organizacyjnej. Muszę w tym miejscu wspomnieć również z wielkim uznaniem o ogromnym zaangażowaniu pracowników i naczelników Starostwa Powiatowego, pracowników i kierowników jednostek organizacyjnych. Bez ich wkładu pracy, często po godzinach, nie zbudowalibyśmy tak wiele. Przyznaję, z sentymentem wracam do tych czasów, kiedy wszyscy czuliśmy, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym, w historycznym momencie tworzenia Powiatu Sierpeckiego.

PA: Przede wszystkim na wszystko brakowało pieniędzy. Zadań było bez liku, a środków nie wystarczało.

GK: Budżet Powiatu był niedofinansowany aż w 40%. Szukaliśmy różnych rozwiązań, żeby spiąć finanse. I przyznam z dumą, że nam się to udało.

 

PA: Warto wspomnieć o Krytej Pływalni, którą przejęliśmy od Miasta. Napisałem pismo do ministerstwa, które przyznawało nam budżet, żeby dołożyli pieniądze na jej funkcjonowanie. Nie powiem, dostaliśmy środki. Tyle tylko, że zostały one przesunięte z budżetu na oświatę, a na oświatę dodatkowych funduszy już nie dołożono.

fot. arch. prywatne

Chyba największe problemy były jednak ze szpitalem, prawda?

PA: Można by było napisać o tym grubą książkę. Zaczęliśmy od przeciekającego dachu i plam na suficie sali operacyjnej. Lekarze bali się, że woda zacznie kapać prosto na operowanego pacjenta.

GK: Jako wicestarosta w ramach swoich kompetencji byłem odpowiedzialny między innymi za edukację i służbę zdrowia, czyli również szpital. Przejęliśmy szpital z krytycznym zadłużeniem. Wisiała nad nami groźba zamknięcia tej placówki.  Na samym początku kadencji, aby pomimo braku środków wykonać niezbędne i pilne prace w szpitalu, pozyskaliśmy środki od prywatnych sponsorów. Zakupiono za nie materiały do remontu, a samą pracę wykonywała ekipa pracująca w szpitalu.

Udało nam się przede wszystkim pozyskać niezwykle profesjonalnych menagerów — myślę tutaj o pani Marii Kowalczyk, która przejmując obowiązki dyrektora szpitala, poddała go głębokiej restrukturyzacji. Dzięki temu zostało zredukowane zadłużenie, a szpital uratowany.

Pełniłem wówczas funkcję przewodniczącego Rady Społecznej SPZOZ. Pamiętam częste spotkania z ordynatorami i panią dyrektor, których tematem było wypracowanie strategii wyjścia z kryzysu. Udało nam się pozyskać wybitnych fachowców z dziedziny medycyny z Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Mam tutaj na myśli prof. Zbigniewa Dudkiewicza — wybitnego ortopedę, dr Palewicza — ordynatora oddziału chirurgii, dr Kuś — kardiologa. W naszym szpitalu, dzięki takiej obsadzie lekarskiej, wykonywano wówczas wysokospecjalistyczne operacje.

Mogę więc powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że uratowaliśmy sierpecki szpital przed likwidacją.

 

PA: W ramach ochrony środowiska trzeba było za odprowadzenie ścieków do rzeki płacić 200 tysięcy złotych. Z tym też należało coś zrobić. Szpital zainstalował ogrzewanie miejskie. Wszyscy przyklasnęli, tylko zapomnieli zabezpieczyć pieniądze. Powstały zaległości w wysokości 1 mln 600 tysięcy zł, co groziło sprawą sądową. Razem z ówczesnym dyrektorem pojechaliśmy do urzędu wojewódzkiego i na kolanach prosiliśmy o pieniądze. Sprawę udało się uregulować. Nastała też moda na to, żeby usługi typu kuchnia, pralnia, świniarnia wyprowadzić poza szpital. I z tego wszystkiego zastrajkowały pielęgniarki. Potem co jakiś czas dochodziło w szpitalu do strajków. Następowały zmiany dyrektorów, ale najważniejszego, czyli pieniędzy, jak nie było, tak nie było. Głównym, w mojej ocenie, trwającym do dnia dzisiejszego problemem, jest to, że system służby zdrowia jest zarządzany źle i ciągle brakuje środków.

 

Jakie zadania miał jeszcze wtedy Powiat?

PA: Było ich dużo. Mieliśmy wówczas nadzór nad Sanepidem, Policją, Strażą Pożarną. Te dwie ostatnie miały duże problemy lokalowe. Komenda Straży Pożarnej mieściła się w baraku, a siedziba Policji w prywatnym budynku, niespełniającym żadnych norm. Wraz z przewodniczącym Rady Stanisławem Nastałkiem jeździliśmy do Radomia, żeby załatwić nową lokalizację dla Policji. Z komendantem nadbryg. Kołakowskim z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej rozmawialiśmy o budowie strażnicy. Do tego dochodziły problemy lokalowe w szkołach. Ognisko Pracy Pozaszkolnej wymagało nowego budynku. Dodatkowo konieczne było zapewnienie mieszkań dla dzieci, które opuszczały domy dziecka po ukończeniu 18 lat.

fot. arch. prywatne

Budżet był niedofinansowany, skąd więc pochodziły środki na to wszystko?

GK: Tak jak już wcześniej wspomniałem, budżet Powiatu był niedofinansowany aż w 40%. Mieliśmy jednak dużo determinacji i wiary oraz trochę szczęścia, że udało nam się spiąć ten budżet i zrobić tak wiele. W tym czasie firma Europol Gaz wykonywała gazociąg tranzytowy Jamał—Europa. Udało nam się odtworzyć termin zawity na odszkodowania i dzięki temu uzyskaliśmy 900 tysięcy złotych. Z tej kwoty 350 tysięcy złotych otrzymał Powiat, a resztę trafiło do czterech gmin, przez które przebiegał gazociąg. Warto wspomnieć, że wielką pomocą służył nam pan dyrektor Jerzy Gładki z Europol Gazu. Dzięki temu wystarczyło środków na załatanie najważniejszych dziur w budżecie powiatu.

Otrzymywaliśmy też pomoc z zewnątrz na różnego rodzaju działania - wielkiego wsparcia udzielali nam wówczas pan Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik, Sekretarz Stanu pan Minister Andrzej Piłat, a także szefowa Kancelarii Prezydenta RP pani minister Jolanta Szymanek-Deresz.

PA: Udało nam się uzyskać pieniądze, a też w miarę spokojnie przeprowadzić gazociąg przez nasz powiat. A w powiecie lipnowskim pierwszy starosta, który się z tym zetknął, zmarł na zawał po stresujących sytuacjach związanych z tym projektem.

 

A jak układała się współpraca z Radą Powiatu?

PA: W pierwszej Radzie było aż 25 osób. Dogadywaliśmy się. Oczywiście nigdzie nie ma tak, że jest zawsze idealnie, bo także różnice zdań były. Były mniejsze awantury niż dziś.

GK: Mieliśmy to szczęście i zaszczyt, że w pierwszej kadencji Radę Powiatu zasiliły autorytety takie jak dr Jan Samul, dr Krystyna Jodłowska, Stanisław Nastałek, Stanisław Pawłowski, Waldemar Młynarczyk, dr Janusz Maciejewski.

Chcę wspomnieć też o pani sekretarz Zuzannie Samul, która swoimi kompetencjami i doświadczeniem w kwestiach organizacyjnych była niedoścignionym wzorem.

Czy pamiętają panowie jakieś ważne wydarzenia z początków istnienia powiatu?

PA: Takim wielkim wydarzeniem było zorganizowanie dożynek województwa mazowieckiego w Sierpcu. Wszystko mieliśmy zapięte na ostatni guzik. Dożynki odbyły się na stadionie w Sierpcu. Było tak, jak być powinno, z wyjątkiem pogody. Rozpadało się mocno. Podczas dożynek podarowaliśmy samochód dla Policji oraz przekazaliśmy sztandary dla Policji i Straży Pożarnej.

GK: W mojej opinii niezwykle ważnym dla społeczności lokalnej  było utworzenie wyższej uczelni na terenie powiatu sierpeckiego. Był to wydział zamiejscowy ochrony środowiska Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Naszym celem było umożliwienie młodzieży nauki na studiach wyższych bez konieczności wyjazdu do ośrodków akademickich i ponoszenia dużych kosztów z tego tytułu. Pamiętam wielkie wzruszenie i ogromną satysfakcję, jakie towarzyszyły mi podczas uroczystości wręczenia dyplomów dla pierwszych inżynierów wykształconych w sierpeckim oddziale SGGW. Pomyślałem wtedy, że dla takich momentów warto pracować, dawać z siebie wszystko. Szkoda, że ten wspaniały projekt został zlikwidowany po moim odejściu ze starostwa, w ramach niestety rozgrywek politycznych.  Podziękowania należą się władzom SGGW w Warszawie rektorom panu prof. Tomaszowi Boreckiemu, prof. Alojzemu Szymańskienu oraz wielu wykładowcom, którzy z zaangażowaniem prowadzili zajęcia w sierpeckim oddziale uczelni. Również dzięki ogromnej życzliwości ówczesnej dyrektor LO pani Ewy Nowakowskiej można było udostępnić LO jako siedzibę oddziału uczelni SGGW w Warszawie. Był to ogromny prestiż dla powiatu sierpeckiego - posiadanie oddziału uczelni, która cieszy się dużym uznaniem na świecie. Była to doskonała promocja dla powiatu. Niestety mówimy o tym już w czasie przeszłym.

fot. arch. prywatne

PA: Jako Powiat przejęliśmy też budowę Domu Pomocy Społecznej w Szczutowie. Właściwie to zaczynaliśmy praktycznie od zera, bo tam był tylko dołek wykopany. To było naprawdę duże wyzwanie, na które potrzebowaliśmy dużych pieniędzy.

GK:  Budowa DPS, który tak bardzo był potrzebny wymagała z naszej strony niemałej ekwilibrystyki i zaangażowania. Udało nam się zdobyć wsparcie Sekretarza Stanu Kancelarii Premiera pana Andrzeja Koźlakiewicza. Przekazał 500 tysięcy złotych na wyposażenie specjalistyczne DPS.

 

Czy w powiecie sierpeckim gościły wówczas znane opinii publicznej osoby?

GK: Nawiążę w tym miejscu do niecodziennego i wyjątkowego projektu, który zrealizowaliśmy. Otóż nawiązaliśmy współpracę z gminą żydowską. Dzięki temu możliwa była renowacja cmentarza żydowskiego. Na jego ponowne otwarcie przyjechało siedmiu rabinów z całego świata. Ideą, która nam wówczas przyświecała, było odnowienie cmentarza i przywrócenie godności temu miejscu oraz pozyskanie inwestorów, a co za tym idzie - stworzenie nowych miejsc pracy. Większość powiatów w Polsce borykała się wówczas z dużym bezrobociem.

Przyjeżdżali do nas też wielcy sportowcy. Z racji mojej sportowej przeszłości oraz pasji w swoich działaniach przykładałem dużą wagę do promocji sportu. Pełniąc także w tym czasie funkcję Przewodniczącego Powiatowego Szkolnego Związku Sportowego, wspólnie z Burmistrzem Miasta i Miejskim Ośrodkiem Sportu organizowaliśmy Memoriał im. Ryszarda Bramczewskiego (mojego pierwszego trenera i wychowawcy), w którym corocznie brało udział kilkaset uczniów szkół powiatu sierpeckiego. Dla tych dzieciaków przeżyciem było, że medale wręczali mistrz olimpijski czy mistrz świata. Dlatego właśnie wiele razy w ciągu kadencji gościliśmy ikony polskiego sportu, m.in. Jacka Wszołę (Mistrz Olimpijski w skoku wzwyż), Zdzisława Hoffmana (Mistrz Świata w trójskoku, do dzisiaj rekordzista Polski), czy Mariana Woronina (rekordzista Europy w sprincie, do dzisiaj rekordzista Polski, uważany niegdyś za najszybszego białego człowieka świata).

W ramach otwartych spotkań z mieszkańcami powiatu gościliśmy wówczas czołowych polityków naszego kraju. Przywołuję tutaj Premiera Józefa Oleksego, Premiera Włodzimierza Cimoszewicza, Marszałka Sejmu Marka Borowskiego, Ministra Infrastruktury Andrzeja Piłata, Wojewodę Mazowieckiego Leszka Zielińskiego, Marszałka Województwa Mazowieckiego Adama Struzika.

Jak panowie oceniają tamten okres?

PA: To były ciekawe czasy, chociaż do najłatwiejszych nie należały. Cieszę się, że mogliśmy tworzyć historię powiatu sierpeckiego. Dziękuję wszystkim osobom, z którymi przyszło mi wtedy współpracować.

GK: Z sentymentem wracam do tego okresu. Pomimo, że pracowałem później między innymi w PKN ORLEN, później w spółce ORLENU i obecnie jako prezes spółdzielni mieszkaniowej w Warszawie, to nigdzie nie czułem takiej energii, pasji budowania od nowa struktur samorządu. Tak, to były ciekawe czasy, dzięki którym zyskałem bogate doświadczenie, a przede wszystkim wyniosłem wiele cennych, przyjacielskich relacji.

Dziękuję za rozmowę.

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%