Zamknij

Jerzy Gruza — artysta z „komediowym węchem”

00:43, 09.03.2024 . Aktualizacja: 14:13, 11.03.2024
Skomentuj

 

 

„Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień. Już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz. Czterdzieści lat minęło, odeszło w cień i nigdy już nie wróci, rób, co chcesz” — od piosenki Andrzeja Rosiewicza rozpoczął się wykład Rafała Dajbora na Sierpeckim Uniwersytecie Trzeciego Wieku.

 

Prelekcja poświęcona była „mistrzowi telewizji” Jerzemu Gruzie — reżyserowi, aktorowi i scenarzyście. Rafał Dajbor z dużą swadą opowiadał o człowieku, który był warszawiakiem z krwi i kości, ale jednocześnie Warszawa była miejscem, z którego stale uciekał, stale miał dość i do którego stale wracał.

 

Bumelant trafił do telewizji

Rafał Dajbor przytoczył wiele anegdot związanych z życiem reżysera, którego miał okazję poznać osobiście, a nawet z nim współpracować na planie jednego z filmów. Jerzy Gruza był bardzo barwną postacią. Ukończył łódzką filmówkę w czasach jej największej świetności, kiedy wydział reżyserski kończyli Kutz, Bareja, Polański, Wajda.

Gruza publicznie opowiadał, że był bumelantem w szkole, nie przykładał się zupełnie do nauki. „Uczyli nas wybitni profesorowie, chociaż ja wyszedłem z niej jako kompletny głąb. Do tego ignorant” — przytoczył słowa artysty Rafał Dajbor.

Jerzy Gruza opuścił szkołę bez dyplomu, który ostatecznie odebrał dopiero w 1985 r. Zbieg okoliczności sprawił, że znalazł się w telewizji, instytucji, która dopiero raczkowała. Nazywano ją „radiem z lufcikiem”. Nikt do końca nie zdawał sobie sprawy, co wyjdzie z tego eksperymentu. Gruza mawiał, że trafiały tam głównie „ludzie odpryski”, np. reżyserzy pozwalniani z teatrów, czy absolwenci reżyserii, którzy nie mieli innych perspektyw. Chociaż byli też artyści, którzy już wtedy przeczuwali, jaką siłę oddziaływania będzie miała telewizja, jak chociażby Adam Hanuszkiewicz czy Władysław Sheybal.

Jerzy Gruza zakochał się nieprzytomnie w telewizji. Twórczość telewizyjna łączyła w sobie bardzo wiele dziedzin —dziennikarstwo, aktorstwo, reżyserię, teatr, film. Był to człowiek, który moim zdaniem, gdybyśmy mieli wybrać najwybitniejszego i największego reżysera telewizyjnego, to na pewno znalazłby się na podium. W telewizji dotknął wszystkiego, co było do dotknięcia — seriale, filmy, przedstawienia teatru telewizji, programy rozrywkowe, koncerty telewizyjne — stwierdził Rafał Dajbor.

 

Reżyser seriali i musicali

O tym, że Jerzy Gruza reżyserował seriale, takie jak „Wojna domowa”, „Czterdziestolatek”, „Tygrysy Europy”, słyszeli wszyscy obecni na wykładzie. Niektórzy kojarzyli także sztuki Teatru Telewizji jak „Mieszczanin szlachcicem”, „Romeo i Julia”, „Rewizor”. Pamiętano o filmach kinowych: „Dzięciole” czy „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka”. W sali nie brakowało osób, które potrafiły wskazać role, w których zagrał. Jednak dużym zaskoczeniem dla słuchaczy UTW była informacja, że Jerzy Gruza był reżyserem koncertów finałowych festiwali w Opolu i Spocie oraz dyrektorem Teatru Muzycznego w Gdyni, gdzie na scenę wprowadził hity światowego musicalu „Les Misérables”, „Jesus Christ Superstar”,„My Fair Lady”, „Skrzypek na dachu”.

 

Ulice pustoszały

Rafał Dajbor jest autorem książki „40-latek. Kulisy kultowego serialu”. Sporo czasu poświęcił na wyszukiwanie ciekawostek o serialu. Kilkoma z nich podzielił się podczas wykładu. Opowiadał o perypetiach Anny Seniuk, która na początku była zmuszona odmówić zagrania roli Magdy Karwowskiej, o umowie z Ireną Kwiatkowską - jako jedyna aktorka miała prawo do wprowadzania zmian w swoim tekście, czy obawach Romana Kłosowskiego przed zagraniem Maliniaka.

Bez „Czterdziestolatka” trudno wyobrazić sobie współczesną telewizję. Kiedy był wyświetlany kolejny odcinek, wyludniały się ulice. To jest serial, który mimo upływu lat nadal śmieszy i nadal budzi zainteresowanie — stwierdził Rafał Dajbor.

Pełne zdziwienie okazali słuchacze, gdy wykładowca zapytał ich o trzecią część kultowego serialu. Okazało się, że miała powstać. W planach było wysłanie Magdy i Stefana Karwowskich na Uniwersytet Trzeciego Wieku, gdzie nie trzeba było zdawać egzaminów, ale istniała selekcja naturalna, bowiem wykłady odbywały się na drugim piętrze w budynku bez windy. Nagrano pilotażowy odcinek, jednak telewizja nie była zainteresowana produkcją. Powstało jedynie słuchowisko radiowe.

Po wykładzie można było jeszcze porozmawiać z prelegentem i zdobyć jego książkę z autografem.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%