Zamknij

Dom pełen sentymentów

13:24, 29.05.2021 A.M Aktualizacja: 13:37, 29.05.2021

 

 

Został zbudowany w 1880 roku. Według konserwatora zabytków stanowi element zabytkowego rozplanowania przestrzennego tej części miasta. Dla właścicielki jest miejscem, w którym byli szczęśliwi jej dziadkowie, rodzice i jest szczęśliwa ona.

 

Dom przy ulicy Wojska Polskiego, wtedy jeszcze 3-ego Maja (a jeszcze wcześniej ulica nazywała się Loret), kupili zaraz po II wojnie światowej Zofia i Modest Gadomscy.

Zofia i Modest Gadomscy, fot,. arch. rodzinne

 

 Dom był jednak jak na tamte czasy za duży dla jednej rodziny. Musieli przyjąć lokatorów z kwaterunku. Zaraz po wojnie brakowało pomieszczeń do zamieszkania i obowiązywały przeliczniki, ile osób powinno mieszkać na danej powierzchni. W domu państwa Gadomskich mieszkało momentami nawet sześć, siedem rodzin.

— To byli różni ludzie. Nie zależało im na dbaniu o miejsce, w którym mieszkali. Dla nich to było przejściowe lokum, do którego nie przywiązywali wagi. Do dziś zachowała się księga meldunkowa, którą trzeba było prowadzić, mam nawet stare umowy najmu — powiedziała wnuczka Zofii i Modesta, Krystyna.

 

Rodzinny dom

Maria Krystyna Gadomska urodziła się pewnej lipcowej niedzieli w domu dziadków.

— Przyszłam na świat w pokoju, którego okna wychodzą teraz na ulicę Wojska Polskiego. Odbierał mnie doktor Feliks Pokutyński. Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Wtedy mieszkało w okolicy bardzo dużo dzieci. Bawiliśmy się wszyscy razem — z uśmiechem wspominała pani Krystyna.

Dom rozbrzmiewał głosami różnych ludzi przez wiele lat. Były czasy, kiedy w drzwiach wejściowych zrobiono jeden z ołtarzy na Boże Ciało.

w drzwiach wejściowych domu przy ul. Wojska Polskiego, fot. arch. rodzinne

Wśród rodzinnych pamiątek jest zdjęcie z tamtego okresu. Pani Krysia przechowuje też pisma, w których jej ojciec Michał zwraca się z prośbami o deski na budowę zadaszenia nad studnią, czy blachę na pokrycie dachu.

— Tata był złotą rączką. Pracował na kolei, a po godzinach dorabiał w PEDEK-u. Wszyscy go lubili, był wspaniałym gawędziarzem i potrafił wszystko naprawić. Starał się utrzymywać dom w jak najlepszym stanie. Nie było to łatwe, bo wszystkie materiały były reglamentowane i to, czy się dostało przydział, np. na deski, zależało od jakiegoś urzędnika — opowiadała obecna właścicielka domu.

Franciszka i Michał Gadomscy, fot. arch. rodzinne

Po szczęśliwym dzieciństwie i pierwszych latach młodości Krystyna Gadomska wyjechała z Sierpca, poznała miłość swojego życia, wyszła za mąż, zmieniła nazwisko na Ryczek i zamieszkała w Toruniu. Miała piękne mieszkanie, wiele jeździła po świecie. Ale czegoś jej w życiu brakowało. Tym czymś okazało się miejsce, w którym przyszła na świat. Po 36 latach wspólnie z mężem, nota bene góralem, powróciła do Sierpca i zamieszkała w rodzinnym domu.

 

Ratujmy stare domy

Przy ulicy Wojska Polskiego znajduje się wiele starych domów. Może nie są one aż tak piękne, jak te przy ul. Benedyktyńskiej czy na starym rynku, ale stanowią część historii naszego miasta, a także historii wielu rodzin.

— Ten dom leży mi na duszy. Czuję się bezradna w starciu z urzędami. Koleżanka mieszka w Brodnicy. Tam zupełnie inaczej podchodzi się do starych budynków niż u nas. Mam wrażenie, że władzom nie zależy, aby takie miejsca przetrwały. Niedawno robiono remont ulicy. Podniesiono ją i przez to dom obniżył się aż o trzy schodki – powiedziała Krystyna Ryczek.

Pani Krysia opowiadała też, jak walczyła, by pale na nowy most nie były wbijane przez kafar, ale żeby użyto do tego wiertni. Bała się, że jej dom nie wytrzyma i rozpadnie się.

— Proszę zobaczyć, jak wygląda ulica po każdym deszczu. Woda nie spływa do studzienek kanalizacyjnych. Zresztą trudno, żeby spływała, skoro jedna ze studzienek odpływowych tuż przed mostem jest pod górkę. Tworzą się małe jeziorka. Jadące samochody rozpryskują wodę, która niszczy dom. Jeden z urzędników zaproponował, żebym pomalowała farbą wodoodporną ściany. Nie wiem, czy ten ktoś zdaje sobie sprawę, co to znaczy zabytek. Przecież nie mogę nic zrobić bez zgody konserwatora — stwierdziła właścicielka domu.

Ostatnio na chodniku zamontowano osłony, które trochę chronią budynek, przed rozbryzgami wody. Nie poprawiono jednak studzienek, chociaż wydawało się, że to powinno nastąpić w ramach gwarancji. Strukturę budynku naruszają też ciężkie samochody, codziennie tamtędy przejeżdżające. Panią Krystynę nie stać na gruntowny remont domu. Ze względu na to, że jest on wpisany do rejestru zabytków, nawet najdrobniejsza zmiana wymaga pozwolenia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

— Staram się jak mogę. Zmieniłam ogrzewanie na olejowe. Teraz jedną z pilniejszych potrzeb jest remont dachu. Sama sobie nie poradzę. Urzędnicy rozkładają ręce, że nie mogą pomóc, bo to prywatna posesja. Odnoszę wrażenie, że wiele osób najchętniej by się pozbyło starych domów i na ich miejsce postawiło coś nowszego. Ale przecież piękno tkwi właśnie w różnorodności, a nie w tym, żeby wszystko było jednakowe i pod sznurek — mówiła sierpczanka.

Coraz mniej w Sierpcu jest starych domów. Te, które nie zostały wpisane do rejestru zabytków, są rozbierane. Budynki znajdujące się w rejestrze stanowią za to duży problem dla właścicieli - z jednej strony mają je zachować dla potomnych, borykając się przy każdym remoncie z pozwoleniami wystawianymi przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i bardzo dużymi kosztami, z drugiej — nie mogą liczyć na wsparcie państwa, bo przecież to ich prywatna własność.

 

(A.M)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

MieszkaniecMieszkaniec

0 0

Niestety z zabytkami w naszym mieście muszą radzić sobie właściciele. A co do ulicy, cóż po remoncie zostały zlikwidowane niektóre studzienki,bo miała być lepiej wyprofilowana nawierzchnia i jak zwykle nic z tego nie wyszło. Istniejące studzienki nie są czyszczone, więc są pozapychane a w związku z tym nie odbierają wody. Inna sprawa z dużymi samochodami-same nie jeżdżą to człowiek nimi kieruje a tą ulicą jest szybciej do DK10, więc autobusy( np: Polonus) i TIRy psują nawierzchnię oraz domy. Nawet w klasztorze czuć jak przejeżdża duży samochód. Mniejszy ruch i w odpowiedniej prędkości jest tylko wtedy,gdy patrol drogówki stoi na wjeździe do mleczarni. Może zróbmy tam mobilny posterunek ? 10:10, 31.05.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%