Zamknij

Kobieta szczęśliwa ma dwa imiona: Kochanie i Mama

18:50, 11.03.2020 artykuł sponsorowany Aktualizacja: 18:51, 11.03.2020
Skomentuj

Barbara Sulkowska - kobieta, która odnajduje się w świecie matematyki, odróżnia umywalkę od zlewu, a mufkę od złączki oraz wie, że warto kochać i trzeba doceniać drobne rzeczy.

 

Kobieta i matematyka? Nadal pokutuje przekonanie, że kobiety nie mają predyspozycji do przedmiotów ścisłych. Skąd wziął się taki wybór?

To błędne przekonanie. Można przecież wskazać wiele kobiet, nawet wśród tych sławnych, które preferują nauki ścisłe. Żaden przedmiot nigdy nie sprawiał mi najmniejszych problemów, a matematyka to był trochę przypadek. Za sprawą nauczycielki, pani Hanny Rzeszotarskiej, w szkole podstawowej pokochałam chemię, stąd też wybór profilu biologiczno – chemicznego w sierpeckim Liceum Ogólnokształcącym. Jednak to już nie było to. Kiedy przed maturą zastanawiałam się nad wyborem dalszej drogi życiowej, zdecydowałam, że matematyka jest najbliżej moich planów i upodobań, dlatego wybrałam kierunek matematyka z informatyką na Uniwersytecie Łódzkim i tak już zostało. Chociaż moje polonistki były zawiedzione, że marnuję swój talent polonistyczny (śmiech).

 

W latach dziewięćdziesiątych niewiele osób po studiach wracało do naszego miasta. Co ściągnęło panią do Sierpca?

Miłość. Pochodzimy z mężem z jednej wsi, z Kęsic. Chociaż tak naprawdę nie pamiętam Andrzeja z dzieciństwa. Może dlatego, że jest starszy ode mnie cztery lata. Właściwie wszystko zaczęło się, gdy byłam w liceum, a tak na poważnie po maturze. Miłość przetrwała całe studia i … trwa. Kiedy firma, którą prowadzi mąż, zaczęła się rozrastać, uznaliśmy, że będę potrzebna w As-Marze. I tak po 16 latach rozstałam się z bankiem, w którym zaczęłam pracę zaraz po studiach. To była dobra decyzja, szczególnie, że mogłam wtedy więcej czasu poświęcać córce, Alicji. Nienormowany czas pracy daje większą swobodę.

 

Czym zajmuje się pani w firmie?

Przede wszystkim księgowością i płatnościami. Ostatnio nowa gałąź, którą właśnie rozwijamy, stała mi się szczególnie bliska. Jest to aranżacja łazienek. Wystarczy przyjść do nas z wymiarami i powiedzieć, czego się oczekuje. Zapewniamy projekt i realizację, począwszy od instalacji, którą schowamy w ściany, poprzez płytki, armaturę sanitarną, szafki, kończąc na wieszakach do ręczników.

 

Czy moda na łazienki się zmienia?

Tak. Jak w każdej dziedzinie, tak i w aranżacji łazienek jest sporo nowinek. Urządzając łazienkę, należy jednak kierować się swoimi upodobaniami, a trendy mogą tylko wskazywać kierunek. Jeśli myślimy o płytkach, aktualnie modne są te imitujące naturalne kamienie, beton, tkaninę, a ostatnio także o wyglądzie lastrico. Ciekawie prezentują się też kafelki ze strukturą, która daje wrażenie trójwymiarowości. Zależy, jaki preferujemy styl: klasyczny, nowoczesny, rustykalny, a może glamour. Jeśli ktoś bardzo lubi wzory kwiatowe, wtedy również spełniamy marzenia. Wzornictwo jest bardzo różnorodne, nasi polscy producenci w pełni nadążają za trendami i nie trzeba już szukać produktów włoskich czy hiszpańskich, aby łazienka była wyjątkowa i ponadczasowa. Popularne są duże formaty płytek. Należy jednak pamiętać, że nie wszędzie da się położyć wielkoformatową płytkę, jej wielkość trzeba dopasować do rozmiaru ścian.

 

Obecnie coraz więcej osób ma problemy z poruszaniem. Czy projektujecie też łazienki dla niepełnosprawnych?

Oczywiście, że tak. Robiliśmy łazienki przystosowane dla osób niepełnosprawnych, zgodnie z wymaganiami PFRON. Z własnego doświadczenia chcę jednak powiedzieć, że każdy, chociaż w minimalnym zakresie, powinien pomyśleć, co będzie, gdy złamie nogę czy stanie się mniej sprawny. Warto zostawić więcej miejsca np. przy toalecie, czy wybrać niższy brodzik pod prysznicem. O takich kwestiach należy pamiętać już na etapie projektowania łazienki, i to nawet gdy jest się młodym oraz w pełni sprawnym.

 

Lepszy jest prysznic czy wanna?

To już zależy od upodobań i wielkości pomieszczenia. Jedni wybierają prysznic, inni wannę. Osobiście chciałabym mieć dużą wannę, do której wchodzi się po schodkach, można poleżeć i zrelaksować się. Doceniam też zalety prysznica i jego ekologiczność. Najlepiej mieć i wannę, i prysznic (śmiech).

 

Taki kąpielowy pokój to pani marzenie?

Nie nazwałabym tego marzeniem. Pragnienie to lepsze określenie. Moje marzenia dotyczą mniej materialnych spraw (uśmiech).

 

W takim razie, jakie jest największe marzenie?

Nie będę oryginalna. Chciałabym, żebyśmy byli zdrowi i aby córka była szczęśliwa w życiu. Jeśli mamy zdrowie, to wszystko inne jest dużo łatwiejsze w realizacji.

Kiedyś przeczytałam zdanie, które szczególnie zapadło mi w pamięć, że kobieta jest szczęśliwa, gdy ma dwa imiona: Kochanie i Mama. To właśnie dla mnie jest najważniejsze. I muszę się przyznać, że … jestem szczęśliwa. Jest miłość, jest harmonia. Moim marzeniem jest, aby to się nigdy nie zmieniło. Można się czasem różnić, a nawet trzeba, to rozwija wrażliwość, światopogląd, zabija niebezpieczną nudę. Ale musi być szacunek i chęć porozumienia. Żeby w małżeństwie coś razem tworzyć, trzeba się kochać i szanować, doceniać małe rzeczy i każdą chwilę.

A Mama – wiadomo, dla kobiety to naturalny stan. Córka jest dla mnie, dla nas, najważniejsza. Chcemy, by była szczęśliwa, staramy się wychować ją w poczuciu szacunku dla innych ludzi i tradycyjnych wartości. Marzę, byśmy z Alą zawsze z były przyjaciółkami.

 

Alicja jest niezwykle uzdolniona. Wielokrotnie pisaliśmy o jej sukcesach, szczególnie tych muzycznych. Jak zaczęła się jej przygoda z grą na akordeonie?

Ala swoją przygodę z muzyką rozpoczęła mając trzy lata, w Szkole Muzycznej Yamaha, na zajęciach dla maluchów u Pani Lidii Rzeszotarskiej. Potem były lekcje gry na pianinie w Ognisku Pracy Pozaszkolnej. Następnie przyszedł czas na Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia w Sierpcu. Poszłyśmy na dzień otwarty. Wchodziłyśmy do różnych klas, m.in. fletu i gitary. Potem Ala gdzieś zniknęła. Okazało się, że weszła do klasy akordeonu i tam przepadła – na całe 6 lat (śmiech).
Myślę, że wtedy bardziej wybrała osobę Pana Grzegorza Domańskiego, niż sam instrument – nigdy wcześniej nie miała kontaktu ani z nauczycielem, ani z akordeonem. Ala była bardzo malutka i drobniutka, nie było jej widać zza instrumentu - nawet tego najmniejszego. Nauczyciel był pewien, że po miesiącu sama zrezygnuje. Ale się uparła, grała i jak się okazało - wspaniale rozwijała. Mały kryzys pojawił się w czwartej klasie. Mówiliśmy jej wtedy, że jeśli nie chce, może zrezygnować, ale ona twierdziła: „nie mogę zawieść Pana Grzesia”. Chciała grać dalej.

 

I to z dużym powodzeniem. Były sukcesy, nie tylko w Polsce.

Tak. Ala zajęła trzecie miejsce na Międzynarodowym Konkursie Akordeonowym we Francji, wielokrotnie też zdobywała nagrody na konkursach ogólnopolskich. Razem z kolegą, Kacprem Rutkowskim, czterokrotnie wygrali Konkurs Duetów Dziecięcych w Warszawie, trzykrotnie występowali, w duecie właśnie, na scenie Filharmonii Narodowej w Warszawie. Teraz już razem nie grają, ale oboje zdecydowali się na naukę w Szkole Muzycznej II stopnia w Płocku.

 

Ale nie tylko akordeon jest pasją córki?

Oj tak, uwielbia śpiewać, uczęszcza na zajęcia teatralne, rozwija zainteresowania plastyczne, a dla równowagi – jeździ konno. Jej ulubione przedmioty to języki obce i … matematyka. Alicja ma to szczęście, że na swej drodze spotyka osoby serdeczne, zaangażowane i z pasją. To ma ogromny wpływ na jej rozwój
i wrażliwość.

 

Nie tylko córka jest uzdolniona muzycznie. Ostatnio również panią mamy okazję oglądać na scenie. Skąd wziął się zespól Nigdy nie mów Nigdy?

Pomysł stworzenia zespołu wypłynął od Pani Natalii Woźnickiej, instruktora Centrum Kultury i Sztuki. Pani Natalia zaproponowała nam, mamom dzieci, które chodziły na zajęcia wokalne, wspólne śpiewanie. Były przesłuchania. W tej chwili mamy trzygłosowy zespół, rozwijamy nasze umiejętności, a jednocześnie bardzo miło spędzamy czas. Nigdy nie kształciłam się wokalnie, dlatego na początku podchodziłam trochę sceptycznie do tego pomysłu. Teraz wiem, że czas prób naszego zespołu to wspaniałe chwile, które pomagają się zrelaksować, zatrzymać, zniwelować napięcia dnia codziennego, a przede wszystkim to chwile dla nas i czas, kiedy wspólnie tworzymy coś fajnego.

 

Muzyka jest dla pani...

...metodą na uwrażliwienie, na wyjątkowe emocje, na odstresowanie, wyciszenie.
Uwielbiam francuską wokalistkę Zaz – mam jej wszystkie płyty. Zachwycam się również Varius Manx, Blue Cafe, Magdą Umer, Czesławem Niemenem i oczywiście każdą muzyką, którą współtworzy akordeon. Pewnie dlatego tak lubię muzykę klezmerską.

 

Jaki cel chciałaby pani jeszcze zrealizować?

Lubię podróżować, poznawać nowe miejsca. Chciałabym ponurkować wśród raf koralowych – najlepiej na Wielkiej Rafie Koralowej u wybrzeży Australii.

 

 

Rozmawiała

Anna Matuszewska

(artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%