Zamknij

Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne i bardzo trudne

18:59, 21.03.2019 A.M Aktualizacja: 19:32, 25.03.2019
Skomentuj

 

Małgorzata Przystup jest kierownikiem cukierni Rosario.  I chociaż nie marzyła w dzieciństwie o byciu ciernikiem, to praca daje jej dużo satysfakcji. 

 

 

Kiedy zaczęła pani współpracę z Piekarnią Zieliński? Czy był to przypadek?

Przypadek - tak, jak chyba wszystko w życiu. Chociaż może nie do końca. Z piekarnią Zieliński byłam związana od najmłodszych lat. Mój tata był spokrewniony z szefem, panem Kazimierzem Zielińskim, więc jako dziecko często bywałam w piekarni. Widziałam, jak ta praca wygląda od podszewki. Byłam w hali produkcyjnej, oglądałam, jak chleb się robi, jak piecze. Wiele lat później moja mama pracowała w piekarni. W tym czasie kończyłam szkołę. Jestem z wykształcenia położną. Pracowałam nawet w zawodzie. Życie pisze jednak swoje scenariusze, czasem nawet bardzo pokrętne. Urodziłam najstarszego syna. Mieszkałam wówczas w Warszawie. Zaszła potrzeba, że musiałam wrócić do domu, do Żuromina. Było wtedy bardzo ciężko o pracę. To był rok 1998. W szpitalach nie było etatów. Poszłam szukać pracy i znalazłam posadę w piekarni pana Zielińskiego - w biurze i od tego się zaczęło.

 

Obecnie jest pani kierownikiem cukierni Rosatio..

Tak, ale zanim do tego doszło byłam pomocą biurową, później fakturzystką, urodziłam kolejnego syna. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego zajęłam się wdrażaniem systemu bezpieczeństwa żywności HACCP w firmie. Ukończyłam kilka szkoleń. W 2004 r, Polska wchodziła do Unii. Przez kilka lat się tym zajmowałam. Urodziłam trzeciego syna, wróciłam do pracy i szef powiedział, że potrzeba, by ktoś zajął się cukiernią. I tak zaczęło - od 2007 r. jestem kierownikiem cukierni.

 

Lubi pani swoją pracę?

Angażuję się we wszystko, co robię. Pasjonuję się życiem, lubię ludzi, lubię się uczyć, tworzyć, zdolności manualne zawsze miałam. Szybko się odnalazłam na tym stanowisku. Nie lubię niczego, co wygląda co dzień tak samo. Na szczęście w cukierni każdy dzień jest inny. Inaczej się zaczyna. Bywa, że po powrocie z pracy muszę do niej wrócić. Telefon dzwoni na okrągło. Praca rozciąga się do 24 godzin na dobę.

 

A jak reaguje na taką pracę rodzina?.

Mam mamę, która mi pomogła, jej wsparcie jest dla mnie bezcenne. Moje dzieci są nauczone samodzielności. Wiedzą, jak sobie dawać radę w życiu codziennym.

Skończyłam studia - zarządzanie przedsiębiorstwem i zasobami ludzkimi, zdobyłam tytuł czeladnika, później mistrza cukierniczego. Mam szkolenie pedagogiczne. Przeszłam wiele kursów zawodowych.

 

Jaka jest pani praca? Co jest największym wyzwaniem?

Jest trudna i wymagająca. Z boku może ktoś pomyśleć, że to nic takiego. Jednak produkcja cukiernicza bazuje na emocjach, na tym, co klient sobie wyobraża (szczególnie chodzi o torty). To nie jest tak, że przychodzisz do cukierni i wybierasz z półki. Kiedyś tak to wyglądało. Teraz klient przychodzi i ma wymagania, bardzo skonkretyzowane. Każde wyzwanie jest trudne i do każdego podchodzimy indywidualnie. Nie z każdym klientem mamy bezpośredni kontakt. Zamówienia są składane w sklepach albo przez telefon. Nie ma możliwości, żeby z każdym osobiście porozmawiać. W cukierni Rosario nie ma rzeczy niemożliwych, są rzeczy trudne lub bardzo trudne do wykonania, są rzeczy bardzo drogie, bardzo pracochłonne, ale da się...

 

Czy potrafiłaby pani upiec chleb?

Potrafiłabym. Co prawda piekarstwo nie jest moją dziedziną, ale musiałam poznać technologię piekarską, gdy wdrażałam HACCP. Wiem, jak to się dzieje, jak pracuje gluten, drożdże, co to jest kwas, jakie mąki się stosuje, jak poznać kiedy chleb jest dobry, a kiedy nie. Dobry chleb, naprawdę dobry, umie upiec doświadczony piekarz, który ma to ciasto codziennie w ręku. Naprawdę trzeba się na tym znać. Uważam, że tylko doświadczeni piekarze są w stanie upiec chleb. Podchodząc do kwasu, wiedzą czy on jest dobry, czy nie, czy ciasto ma dobrą strukturę, nawet biorąc mąkę do ręki, wie jakiej ona jest wartości.

 

Lubi pani spędzać czas w kuchni?

Lubię spędzać czas w kuchni, jak robię coś nowego. Bardzo lubię gotować coś od święta. Nie będę ukrywać, że nie lubię codziennego gotowania.

 

Jest pani łasuchem?

Bardzo. Do tego nie mogę przejść na dietę, bo jak być na diecie, kiedy cały czas trzeba coś próbować, kosztować. Nie da się. 

 

Co by Pani chciała jeszcze w życiu osiągnąć?

Nie mam wygórowanych marzeń. Chciałabym spokojnie żyć, być zdrową, uśmiechniętą. Znaleźć czas na relaks w wannie, na jakiś dłuższy spacer. Zwykłe, codziennie rzeczy. Na pierwszym miejscu jest u mnie rodzina i przyjaciele.

 

Dziękuję za rozmowę.

Anna Matuszewska

(A.M)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%