Zamknij

EkstraWywiad z okazji Dnia Kobiet: Hanna Czachorowska i marzenie o odrobinie spokoju...

19:16, 11.03.2019 A.M Aktualizacja: 19:25, 11.03.2019
Skomentuj

Zapraszamy do lektury EkstraWywiadu z cyklu Kobiety Powiatu Sierpeckiego, tworzonego co roku z okazji Dnia Kobiet

 

Hanna Czachorowska mieszka w Bożewie. Od lat prowadzi wspólnie z mężem zakład zajmujący się przetwórstwem mięsa oraz firmę cateringową. Niedawno odkryła lek na stres i całe zło świata.

 

 

Ubój i rozbiór mięsa to bardzo męskie dziedziny. Jak pani znalazła się w tej branży?

Kiedy dzieci poszły do szkoły, zatrudniłam się w Zakładach Mięsnych „Starex" w Płocku. Tam się zaczęła moja kariera z biznesem mięsnym. Pracowałam jako księgowa. Pracował tam też mój mąż, jako kierownik produkcji. Po zamknięciu firmy postanowiliśmy wykorzystać zdobytą tam wiedzę i doświadczenie,  podjęliśmy więc decyzję o poprowadzeniu własnego biznesu. To był rok 2001. Wynajęliśmy zakład masarski w Brudzeniu i tam otworzyliśmy spółkę „Sław-Tom", tam działaliśmy do 2010 roku. Później zdecydowaliśmy, że pobudujemy z mężem własny, większy zakład. Kupiliśmy działkę w Bożewie. Otrzymaliśmy pozwolenia na ubój, rozbiór i przetwórstwo mięsa. Spełniamy wymogi, które uprawniają nas do handlu z krajami UE. Dziś mamy nie tylko zakład, ale też pięć sklepów firmowych, w których sprzedajemy nasze wyroby. Poza tym prowadzimy własną hodowlę trzody, dzięki czemu pozyskujemy tusze o wysokiej mięsności.

 

Wiele osób wyobraża sobie osobę prowadzącą swoją działalność jako zawsze elegancko ubraną, która przesiaduje w luksusowych restauracjach na spotkaniach biznesowych. Jak wygląda to w pani przypadku?

Zajmuję się głównie biurem, w którym dębowych mebli nie ma (uśmiech). Mam bezpośredni kontakt z klientami, z rolnikami, handlowcami. Zajmuję się także rekrutacją pracowników oraz wszelkimi sprawami urzędowymi. Tak naprawdę nie ma takiej rzeczy w firmie, której bym nie zrobiła. Muszę posiadać wiedzę z wielu dziedzin, począwszy od przepisów prawnych, po wiedzę stricte związaną z naszą branżą, czyli rozbiór mięsa, technologia produkcji wędlin, która wiąże się z zagadnieniami z dziedziny mikrobiologii czy chemii. O piątej rano jestem już w zakładzie, a pracę kończę często po dwudziestej drugiej. W tym wszystkim rzeczywiście często brakuje czasu tylko dla siebie czy na wspomniane przez panią luksusowe restauracje.  Mam takie marzenie, żeby móc pracować na etacie, osiem godzin i wrócić spokojnie do domu. Praca na swoim to praca 24 godziny na dobę.

 

Zatrudniają państwo pracowników, więc nie łatwiej się nimi wyręczyć?

Dziś jest duży problem z pracownikami. Mamy braki w każdym dziale, począwszy od sprzedawcy w sklepie, po rzeźników. Często słyszę, że teraz nie opłaca się iść do pracy, bo zostanie odebrany zasiłek. Do tego rzeźników nikt nie kształci. Kiedyś były szkoły przy wielkich zakładach mięsnych. Często bywa też tak, że ktoś przyjdzie, my nauczymy fachu i kiedy już wydaje się, że mamy wyszkolonego pracownika, to on rezygnuje i wyjeżdża za granicę. Dziś jest łatwiej znaleźć pracownika po pięćdziesiątce niż młodego.

 

Ostatnio Polską wstrząsnęła kolejna afera mięsna. Czy pani firma odczuła także jej skutki?

Takie afery odbijają się na nas wszystkich, mimo że nie mamy uboju wołowiny. W sklepach jednak handlujemy nią. Przez cztery tygodnie sprzedaż spadła prawie do zera.

 

Firma Czachorowski to nie tylko przetwórstwo mięsa, ale też usługi cateringowe...

To taka dodatkowa działalność. Zaczęło się jeszcze w Brudzeniu. Wynajmowaliśmy salę w Soczewce i zajmowaliśmy się kompleksową organizacją różnego rodzaju przyjęć okolicznościowych,  do dziś dzwonią do nas zadowoleni klienci z tamtego okresu. Obecnie prężnie rozwijamy się w branży usług cateringowych. Obsługujemy duże imprezy plenerowe, takie jak dożynki czy giełdy rolnicze. Poza tym zajmujemy się cateringiem na uroczystościach typu wesela, chrzciny, komunie, konsolacje. Przyznaję, że lubię gotować i chętnie podpatruję naszą kucharkę, kochaną panią Basię. Nie oszczędzamy na produktach, wiemy z czego przygotowane są nasze posiłki. Dzięki własnej masarni mamy pewność, że są to wyroby najświeższe i najlepszej jakości. Oferujemy wędliny na stół wiejski oraz pieczone prosiaki czy dziki.

 

Jakie było zlecenie, które utkwiło pani najbardziej w pamięci?

Wesele cygańskie. Dzięki temu mieliśmy okazję poznać trochę ich zwyczaje. Sala była na sto dwadzieścia osób. Obsłużyliśmy około pięciuset. Cyganie zapraszają rodziny, jednak ile osób przyjedzie, nie wiadomo. Trzeba być przygotowanym na wszystko. Sprostaliśmy zadaniu, bo później poproszono nas o zorganizowanie chrzcin.

 

Firmę prowadzi pani z mężem. Jesteście razem przez całą dobę. Jak to wpływa na związek?

Poznaliśmy się 35 lat temu. Miałam 17 lat. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Śmieję się, że mój mąż wychował sobie żonę. Jest nam dobrze razem. To, o czym marzymy, spełniamy razem. Chcieliśmy mieć własny dom i mamy. Miała być pierwsza córka i była. Miał być syn i jest syn. Mąż marzył o zakładzie, jest zakład, później o tuczarni, też jest. Mimo bliskiej emerytury, marzenia się nie kończą. Na razie zostaną tajemnicą, żeby nie zapeszyć.

 

Jest czas na coś poza pracą?

Jak mam wolną chwilę, to pędzę do wnuków: trzyletniego Tomka i rocznego Jasia. To jest lekarstwo na całe zło świata i stres. Nawet jak to jest tylko piętnaście minut, kawa wypita u córki i po jednym buziaku od chłopaków - świat od razu wygląda lepiej.
Bardzo lubimy z mężem podróżować po Polsce. Jak tylko trafi się wolny weekend, jeździmy.  Zimą staramy się pojechać na narty do Zakopanego i obowiązkowo na puchar świata w skokach narciarskich. Atmosfera tam jest jedyna w swoim rodzaju. Latem, jak trafi się nam dłuższa chwila wolnego, to jeździmy do Chorwacji. Piękne plaże. Jestem zakochana w Dubrowniku. Byliśmy tam już trzy razy i chcę pojechać po raz kolejny.

 

Czy ma pani życzenie, które chciałaby pani, żeby się spełniło, takie specjalnie, z okazji Dnia Kobiet?

Przede wszystkim marzy mi się odrobina spokoju i czas na przeczytanie książki od deski do deski. Lubię czytać kryminały, rodzinne sagi. Chciałabym też od czasu do czasu wyskoczyć do kina na dobry film.

Dziękuję za rozmowę.

Anna Matuszewska

(A.M)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%