Zamknij

Wszystko jest po coś. Wywiad z Kingą Rutkowską

18:03, 25.11.2020 A.M Aktualizacja: 19:09, 25.11.2020
Skomentuj

 

 

Kinga Rutkowska od wielu lat czaruje publiczność swoim głosem. Od niedawna nie tylko śpiewa, ale też i uczy śpiewu. Ciągle doskonali się i spełnia swoje marzenia. Występowała na wielu festiwalach, przeglądach piosenki. W ostatnich dniach wyśpiewała piosenką Danuty Błażejczyk „Na krawędzi nocy i dnia” drugie miejsce na 5. Festiwalu Danuty Rinn – dwie Danuty i ich nuty.

 

Wiele osób pamięta występy Kingi, wtedy jeszcze Kowalkowskiej, na wielu uroczystościach szkolnych, gminnych, powiatowych. Śpiewała pani z Sierpecką Sceną Muzyczną, a ostatnio współtworzyła także Festiwal „Muzyka Otwiera duszę”.

Muzyka jest dla mnie życiem. Właściwie to chyba nie nucę tylko wtedy, kiedy śpię. Chociaż co do tego pewności nie mam. Odkąd pamiętam, śpiewanie było w moim życiu na jednym z pierwszych miejsc. Podstawówka w Goleszynie, gimnazjum w Susku, LO w Sierpcu – zawsze występowałam na scenie i zawsze pojawiały się osoby, które wspierały albo motywowały mnie do dalszej pracy. Rodzice wozili mnie przynajmniej raz-dwa razy w tygodniu do Warszawy, bym mogła brać udział w przesłuchaniach czy konkursach. Wiedzieli, że tego bardzo chcę. To był naprawdę wspaniały okres w moim życiu.

 

Czy dorosłe życie też Pani związała z muzyką?

Oczywiście. Studiowałam wokalistykę estradową na Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Pięć lat niesamowicie szybko zleciało. W tym czasie zaczęłam także występować w Klubie Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych w Warszawie. Pojawiła się też miłość i mały Antoś. Teraz oprócz tego, że sama śpiewam, też uczę wspaniałych młodych wokalistów w Płocku i Żurominie. To bardzo pobudza do kolejnych działań, robienia kolejnych koncertów, kolejnych warsztatów. Dobrze jest mieć pasję, pracę, miłość w jednym... To, co robię, sprawia mi ogromną radość. Dlatego będę to robić zawsze!

 

Ale chyba nie tylko nauczanie jest pani pasją? W tym roku mogliśmy Panią zobaczyć w programie „Szansa na sukces”.

Pasja to śpiewanie. Nie wyobrażam sobie jednego dnia bez muzyki. Kiedy miałam 16 lat, po raz pierwszy stanęłam przed kamerami, przed wielką publicznością w programie „The Voice of Poland”. Wtedy nie poszło mi najlepiej. Biorąc udział w „Szansie na sukces”, byłam bardziej świadomą wokalistką. To jest zupełnie inny etap w moim życiu. Myślę, że przyszedł czas na spełnienie marzeń. Ostatnio tego czasu mam coraz mniej, bo praca, rodzina, dom. Nie chcę niczego żałować w swoim życiu.

 

Jakie jest w takim razie to największe marzenie?

Zacznę od tego, które w tej chwili zaczyna się spełniać. To było moje marzenie właściwie już od dziecka. Trwają prace nad moim debiutanckim singlem w wytwórni Delphy Records. To piosenka w języku polskim i będzie o mnie, jak pokonać przeciwności losu i nie poddawać się. Trochę u mnie ich było, a jednak nigdy się nie poddałam. Uważam, że wszystko w życiu jest po coś. Nie wiem, co by musiało się stać, żebym się poddała. Na tę chwilę nie potrafię sobie tego wyobrazić. Każda porażka jest po to, żeby wziąć się w garść i znów próbować. I bardzo chcę podziękować byłym już starostom Mariuszowi Turalskiemu i Jarosławowi Ocickiemu, którzy wsparli ten projekt.

 

Kolejny krok to…

Płyta. Ale to są niewyobrażalne pieniądze. Trzeba napisać utwory, stworzyć aranże, zająć się promocją, mediami, okładką, teledyskiem. Jest też wiele kosztów dodatkowych, o których większość osób nawet nie zdaje sobie sprawy. Trudno się przebić. No i mamy teraz trudny czas. Ale tak naprawdę chyba nigdy nie ma odpowiedniego momentu.

 

Panujące ograniczenia w związku z pandemią bardzo mocno wpłynęły na kulturę. Odwołano wiele koncertów. Czy jest jakiś szczególny, którego jest Pani żal, że nie odbył się?

Taką miłą niespodzianką było dla mnie zakwalifikowanie się na 41. Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. To była przypadek. Pojechałam na eliminacje, w których brali udział aktorzy i studenci aktorstwa, stwierdziłam, że nie mam szans. Nawet nie sprawdzałam wyników, aż do momentu, kiedy zadzwonił do mnie mój profesor z gratulacjami. Byłam zdziwiona. To było przyjemne zaskoczenie i kolejna nauka, że trzeba wierzyć w swoje możliwości. Niestety, pandemia pokrzyżowała plany i festiwal, który miał odbyć się w październiku, został odwołany.

 

Życie przeniosło się do sieci. Woli pani śpiewać na scenie, czy może bezpieczniej jest ze studia?

Nic nie zastąpi kontaktu z publicznością. Nie ma braw, nie czuje się oddechu publiczności. Ona jest motorem napędzającym. Po pierwszym, drugim utworze, kiedy trema znika, robimy rzeczy, o których nie myśleliśmy, że jesteśmy w stanie wykonać. Improwizujemy. Wtedy to słychać. Marzą mi się też koncerty na dużych scenach. Bardzo lubię czuć, że publiczność odwzajemnia moje uczucia. Wierzę, że kultura i nasze pasje przetrwają te trudne chwile.

Dziękuję za rozmowę.Anna Matuszewska

 

(A.M)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%